Soczi 2014. Ewa Stoch: Wyskoczyłam Kamilowi ze skrzyni WYWIAD

2014-02-17 10:51

To była dla niego taka niespodzianka, że podwójny mistrz olimpijski Kamil Stoch (27 l.) - jak sam powiedział - "długo miał szczękę na podłodze". Nagle w wiosce olimpijskiej zobaczył swoją piękną żonę Ewę (29 l.) wychodzącą ze specjalnie przygotowanego pudła. Zaskoczenie i tajemnica były pełne, a efekt piorunujący, bo Stoch kilka godzin później na oczach małżonki został po raz drugi na tych igrzyskach złotym medalistą olimpijskim.

- Jak się ogląda taki konkurs na miejscu?

Ewa Stoch: - Tutaj było łatwiej niż w domu. Tam był większy stres, dzisiaj tego napięcia było już mniej, zwłaszcza że tak udała się niespodzianka z moim przyjazdem.

- Jak do niego doszło?

- Rano pojawiłam się w wiosce, miał to być prezent dla Kamila od jego sponsora. Była specjalna skrzynia, w której się schowałam, pełna konspiracja z Łukaszem Kruczkiem. I pomysł wypalił.

Soczi 2014. Katarzyna Bachleda-Curuś: Jestem bardzo zadowolona

- Wyskoczyła pani ze skrzyni?

- Tak właśnie było. Do Kamila przyszła specjalna przesyłka. (śmiech) Najbardziej stresujące było to, żeby tam wjechać i żeby nikt się nie zorientował. Wszystko odbyło się w wiosce olimpijskiej. Skrzynia była duża i czarna z aluminiowym obiciem.

- Jak zareagował Kamil?

- Twierdzi, że jak zobaczył skrzynię, to już wiedział, że to ja, ale był megaszczęśliwy. My planowaliśmy ten wyjazd do Soczi wspólnie, ale pojawiły się obawy o bezpieczeństwo, jak to wszystko będzie. Zrezygnowaliśmy, ale teraz pomógł nam sponsor. Po konkursie na normalnej skoczni udało się wszystko szybko załatwić, między innymi wizę w dwa dni. I jestem. Zostanę też na drużynówkę.

- Jak to jest mieć męża z zawodu mistrza?

- Ja mam męża Kamila, a to, że jest mistrzem, to akurat tak się złożyło. Choć jest to bardzo miłe.

- Spodziewała się pani dwóch złotych medali?

- Chciałam bardzo, żeby na dużej skoczni zdobył złoto, bo od jakiegoś czasu było wiadomo, że w tym dniu ma dostać krążek z meteorytem. Zależało mi na tym, bo chcę to zobaczyć na własne oczy.

- Emocje były większe niż na mistrzostwach świata przed rokiem?

- Chyba tak, chociaż drużynówka na mistrzostwach też mi dała w kość. To jest męczące, bo ja trzy dni wcześniej nic nie jem, jestem na resztkach sił. Nie mówię już o spaniu, bo do Soczi dojechałam o 7 rano i spałam godzinę przed konkursem na dużej skoczni.

- Kamil przeżył tu nieprzyjemny upadek podczas treningu. W domu było trochę nerwów?

- Oglądałam to na żywo, nie było wiadomo, co się stało. Stałam, ale od razu usiadłam. I najbardziej mnie przeraziło, jak pokazał, że boli go ramię, bo miał dwie operacje na bark. Bałam się, że może chodzić o ten obojczyk. Wszystko się na szczęście szybko wyjaśniło.

Najnowsze