- Jeszcze nie jestem w najwyższej formie - zapewnia zakopianin. - Na razie ona faluje.
Kot wierzy, że pazury pokaże w najważniejszym momencie sezonu - na igrzyskach w Soczi.
Przeczytaj: Skoki narciarskie. Martin Schmitt kończy karierę
- Gdybym w to nie wierzył, pewnie poszedłbym do trenera i powiedział mu, żeby nie brał mnie pod uwagę. Bo to byłoby bez sensu. Mam nadzieję, że szczyt dyspozycji nadejdzie właśnie w Soczi. Jedziemy tam, by zdobywać medale, bo zawodników spoza podium nikt nie pamięta. Co do mnie, to myślę, że jestem na dobrym torze. Tylko teraz nie można z niego zboczyć. Muszę założyć klapki na oczy i podążać tym torem.
Kot wie, czego mu potrzeba do optymalnej dyspozycji w czasie walki o olimpijskie medale.
- Myślę, że potrzebuję serii 20-30 udanych skoków na treningach, żeby małymi kroczkami poprawić niedoskonałe elementy. Szczególnie w pozycji przy dojeździe do progu, bo zbyt mocno wyrywam się do przodu. Aż forma ustabilizuje się na wysokim poziomie. Wciąż liczę na to, że w tym sezonie zdarzy mi się "skok Kota" i to wiele razy - kończy z wiarą w głosie Kot.