- Nie brakowało wiele do trzeciego miejsca - komentuje Małysz, ale i on doskonale zdaje sobie sprawę, że jeden skoczek na wybitnym poziomie (czyli on) i trzech niepewnych swoich sił przeciętniaków to za mało na wdarcie się na podium wielkich imprez. Polscy skoczkowie krążą zwykle w okolicach miejsc 4.-6., z tym że często te wyższe lokaty fundują im niefrasobliwi rywale.
Przeczytaj koniecznie: Ostatni skok Małysza
Nasi zawodnicy - oczywiście oprócz Małysza - są mistrzami serii próbnych i treningowych. Wtedy nie ma presji, czują się zrelaksowani i potrafią latać o wiele swobodniej niż później w zawodach. Klinicznym przykładem jest Kamil Stoch (23 l.), który podczas igrzysk w Vancouver wyglądał na zagubionego. On i koledzy spalali się psychicznie pod presją wyniku i oczekiwań nawet na miarę medalu.
- Ale to nieprawda, że na pełnym luzie zawsze skaczą super - odbijał piłeczkę Kruczek. - Nie ma reguły. Musi być jednak w tym wszystkim pełna powtarzalność skoków, a z tym mamy problemy. Na przykład Kamil po dołku na średniej skoczni musiał kontrolować każdy skok. W momencie, kiedy chce to robić, nie zawsze mu wychodzi.
Patrz też: Zarobki Małysza
- Nie umiałem tu ustabilizować formy - przyznaje Stoch. - Moje skoki nie były tak dobre na treningach, żeby to można potem powtórzyć w zawodach. Jeśli coś się robi na luzie, z wiarą, przekonaniem i swobodą, to jest zupełnie inaczej, wtedy wszystko wychodzi. Czasem trzeba pracować wiele lat, żeby przyszedł taki efekt - komentuje.
- Niektórym polskim zawodnikom, takim jak Małysz, presja pomaga, innych paraliżuje - zauważa Kruczek.
Wychodzi na to, że w naszej kadrze więcej roboty będzie miał psycholog niż trener.