"Super Express": - Od soboty do wtorku gracie cztery spotkania w cztery dni, łącznie z dodatkowym sparingiem z Francją. To dobry element przygotowań do maratonu w trakcie Pucharu Świata?
Bartosz Kurek: - Nie ma co porównywać Memoriału Wagnera z Pucharem Świata. Tam stawka będzie dużo większa, a meczów z teoretycznie słabszymi przeciwnikami będzie kilka. W PŚ trzeba będzie wygrywać, ile się da również z outsiderami. Na Japonię i Iran trafimy w Japonii. Musimy już w Toruniu myśleć taktycznie pod kątem gry z tymi drużynami w PŚ.
Bartosz Kurek i spółka. SKŁAD reprezentacji Polski na Puchar Świata
- Ostatni mecz graliście w połowie lipca. Potem były tylko monotonne treningi. Brakowało siatkówki z publicznością i rywalami?
- Siatkówki mamy na co dzień aż nadto, tylko faktycznie w trochę innym wydaniu. Fajnie, że wróciliśmy do gry na parkiecie, brakowało tej atmosfery, dopingu. Łapiemy powoli rytm grania.
- Najpierw harówka w Arłamowie, ostatnio druga porcja ciężkiej pracy w Spale. Czujesz w nogach ostatnie treningi?
- Nie może być inaczej. To dla nas jedyna droga do sukcesu przed tak ciężkim turniejem jak Puchar Świata. Jesteśmy wszyscy oszołomieni dawką zajęć i intensywnością obciążeń. Na szczęście powoli z nich schodzimy. Oby ta praca opłaciła się w Japonii.
- W poniedziałek gracie z Francuzami, którzy ograli was minimalnie w półfinale Ligi Światowej. Marzy się rewanż?
- W Toruniu nie ma co myśleć o zemście na Francuzach, bo to towarzyska impreza. Co innego w meczu o stawkę, wtedy chętnie się zrewanżujemy. W Memoriale mamy się przede wszystkim pomału rozpędzać pod względem sportowym i fizycznym. Mam nadzieję, że pełnej prędkości nabierzemy w Japonii.