Vital Heynen

i

Autor: Marek Zieliński Vital Heynen

Vital Heynen dla "SE" o fali zakażeń w jego klubie: Wiedziałem, że koronawirus zaatakuje

2020-11-02 10:29

Pandemia mocno dotknęła „polski” klub we włoskiej lidze siatkówki, Sir Safety Perugia. Drużyna prowadzona przez selekcjonera Vitala Heynena, w której gwiazdą jest Wilfredo Leon, jeszcze tydzień temu rozgrywała ligowe spotkanie, ale w ostatnich dniach jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać przypadki zakażenia koronawirusem. Poinformowano już o 12 przypadkach! – A ja wciąż jestem negatywny – mówi „Super Expressowi” belgijski trener.

– Jak się pan czuje?

– Bardzo dobrze, właśnie jestem na spacerze.

– Nie w izolacji?

– Nie, bo nie mam koronawirusa. Badamy się bez przerwy. Mam negatywny wynik ostatniego testu, a zrobiłem ich bez liku, więc chyba można im wierzyć. Wolno mi przebywać poza domem.

Już jedenastu siatkarzy GKS Katowice zakażonych koronawirusem

– A co u Wilfredo?

– Niestety, nie mogę mówić o stanie zdrowia innych osób z klubu.

– Jeszcze kilka dni temu wrzucał do sieci film, na którym ćwiczy w maseczce.

– Po ostatnim meczu, przed którym mieliśmy dwóch zakażonych i jednego nieprzebadanego, ale z symptomami, uznaliśmy, że w ciągu tygodnia gracze będą ćwiczyć indywidualnie. Jak widać, i to nie stanowi gwarancji, że wirusa się uniknie.

– Ilu siatkarzy Perugii ma koronawirusa?

– Wydaje mi się, że ostatnie dane są takie, że dwunastu oraz bodaj także dwóch ludzi ze sztabu. No to niemal cała drużyna, bo przecież Aleksandar Atanasijević przechodził już Covid w kwietniu i to dość ciężko.

Vital Heynen o pracy z polskimi siatkarzami w 2020 i 2021 roku

– I wszystko w Perugii wydarzyło się zaledwie w ciągu kilku dni. Jeszcze przed tygodniem zagraliście mecz ligowy.

– My naprawdę robiliśmy wszystko co można, żeby wyeliminować zagrożenie, nawet próbowaliśmy treningu w maskach, ale to nie jest łatwe. Z wyjątkiem jednego czy dwóch przypadków, wykrywaliśmy zakażonych zanim pojawił się jakikolwiek sygnał, że coś może być nie tak. Zawodnicy nie czuli nic, a mieli koronawirusa. Raz nawet w czasie treningu dostałem informację o zakażonym, a on właśnie ćwiczył na boisku. Powiedziałem, że musi natychmiast zakończyć zajęcia, bo ma Covid. Nie mógł uwierzyć, czuł się doskonale.

Malwina Smarzek-Godek zakażona koronawirusem

– W obecnej sytuacji pandemicznej nie da się chyba uniknąć zakażeń w takim zbiorowisku jak klub sportowy?

– Trzeba było zakładać, że szansa rozprzestrzenienia się zarazka jest bardzo duża. Nie mogę powiedzieć zawodnikom, by nie przebywali ze sobą, nie dotykali się w czasie meczu, to nierealne. Zwracamy tylko uwagę, żeby ograniczyli kontakty zewnętrzne i oni to robią. A przecież siatkarz bez objawów chorobowych pozostaje w grupie, dopóki test nie wykaże, iż jest zakażony. Po pierwszym przypadku byłem pewien, że na tym się nie skończy. Mieliśmy robione testy nawet dwa razy w tygodniu. Jedno z badań wykonaliśmy poza protokołem, kiedy okazało się, że osoba z władz klubu ma koronawirusa. Nie wiem czy da się zrobić więcej. Po raz ostatni badania były w piątek, a poprzednie w poniedziałek. Między tymi testami dwóch czy trzech graczy zgłosiło objawy choroby. Wiedzieliśmy już, że czeka nas więcej zakażeń. Po meczu z Ravenną byłem tego pewny. Od razu mówiłem siatkarzom, że będą mieli sporo wolnego. Zastanawialiśmy się nawet czy grać to spotkanie, ale według przepisów musieliśmy, bo we włoskiej lidze dopiero więcej niż trzy stwierdzone przypadki koronawirusa skutkują odwołaniem zawodów. Nawet mówiliśmy chłopakom z Ravenny: słuchajcie, według reguł jesteśmy OK, ale trzymajcie się lepiej od nas z daleka. O ile wiem, na szczęście u nich nie ma wciąż zakażeń. Jeśli chodzi o nas, wszyscy zakażeni czują się dobrze, nie ma ciężkich przypadków.

– No i zdarzył się przy okazji mały cud, bo pan nie jest zakażony.

– Na razie. Trzy dni temu bolała mnie głowa, a trzech zawodników miało podobne dolegliwości. „Acha”, mówię sobie, „Tak! Wirus właśnie nadszedł”. Potem mi przeszło, a testy wykluczyły koronawirusa.

Zmarł były trener kadry siatkarek

Najnowsze