„Super Express”: - Czy debiutant miał prawo marzyć o zwycięstwie w Dakarze?
- To, czego nauczył mnie tata, to jazda i przekonanie że marzenia muszą być wielkie. Naprawdę marzyłem, by Dakar wygrać. I to była jedna z rzeczy, która mnie motywowała i pozwoliła mi wierzyć w swoją szansę. Przygotowywałem się pod kątem takim, by móc walczyć o miejsce w czołówce. A odczucie, że jesteśmy [wraz z pilotem] blisko lidera i że możemy zaatakować i wygrać rajd, pojawiło się dwa dni przed końcem. Wtedy podjęliśmy rodzinną decyzję, że atakujemy pełną mocą pierwsze miejsce.
- Podobno dwa ostatnie etapy pokonałeś pomimo urazu palców...
- Właśnie na przedostatnim etapie, gdzie podjęliśmy próbę ataku, mieliśmy małe "przywalenie" w naszym Mavericku. Źle najechaliśmy na wydmę. Okazało się, że jest w niej dziura. Wyrwało mi kierownicę i zaplątała się w nią ręka. Przez to dwa ostatnie etapy musiałem przejechać jedną ręką. Druga leżała tylko "turystycznie" na kierownicy. Środki przeciwbólowe pomogły mi wygrać. .
- A jak wiele miałeś okazji by wcześniej pojeździć po piasku, po wydmach?
- To była jedna z rzeczy, której się bałem przed Dakarem. Bo okazję miałem tylko w ubiegłym roku, w Dubaju - na jednym treningu oraz na rajdzie przygotowawczym Baia Dubaj. Straszono mnie, że wydmy są najtrudniejsze, ale nikt nie powiedział, że... są takie fajne. Szybko się z nimi dogadaliśmy i szybko udało się z powodzeniem po nich jeździć. Teraz to jeden z moich ulubionych terenów, bo jest najtrudniejszy i najbardziej nieprzewidywalny.
- Od kiedy potrafisz prowadzić pojazdy?
- Pierwszego quada dostałem od taty, gdy miałem dwa lata, więc juz wtedy mogłem jeździć (śmiech). A intensywne treningi jazdy, szczególnie w off-road (po bezdrożach - red.), zaczęły się, gdy miałem lat 11-12. Jeździliśmy z tatą i wujkiem po terenach w Maroku, Gruzji, Grecji, Rumunii i traktowaliśmy to jako trening pod kątem Dakaru. Ale od dzieciństwa chciałem poznać rózne dziedziny motosportu. Pochwalę się, że w ubiegłym roku zostałem mistrzem Polski w drifcie (jeżdzie w ślizgu – red.).
- Czym jest dla ciebie rajdowa jazda?
- Dla mnie wiąże się z miłością. Miłość do motoryzacji i do mechaniki zaszczepił mi tata. Rajdy to dla mnie przyjemność. I do Dakaru podszedłem własnie w ten sposób: jestem tu dla przyjemności, a nie dla ciężkiej pracy.
- W co teraz będzie mierzył zwycięzca Dakaru?
- Poczekam trochę, w którą stronę ten sukces poniesie. Ale celowałem zawsze wysoko, więc teraz tym bardziej będę celował, by startować w wyższych klasach. Moje marzenie obecne, to wystartować w Dakarze w najwyższej klasie, T1, gdzie samochody są największe, a prędkości najwyższe, i ścigać się z najlepszymi rajdowcami jak Sebastien Loeb.
Historia jak z filmu: Dziewczyna rzuca pracę w korporacji i zostaje gwiazdą motosportu.
Posłuchajcie rozmowy z Karoliną Pilarczyk, polską Królową Driftu!
Listen on Spreaker.