Na praskiej Markecie w pięciu ostatnich latach w finale zawsze jeździł Polak. W sobotę ta passa się skończyła. - Oczywiście, że szkoda, ale nie ma co płakać - zaznacza w rozmowie z "Super Expressem" Gollob.
Gollob w półfinale zdecydował się na czwarte pole startowe, choć trzecie statystycznie było najlepsze podczas całych zawodów. - Tu akurat błędu nie popełniłem - zapiera się Tomek. - Przecież w pierwszym półfinale z "czwórki" wygrał Hans Andersen, a w finale zdemolował z tego samego pola rywali Nicki. Zabrakło dosłownie 30-40 cm, żebym "założył" Jasona Crumpa, i to ja pojechałbym w finale - przekonuje.
Po wygranej w Pradze Pedersen ma w klasyfikacji generalnej nad drugim Crumpem już 15 punktów przewagi. Następna GP za dwa tygodnie w szwedzkiej Malilli.