Kubica jeździł... za szybko w Le Mans
Kubica podkreślił, że już pierwsze treningi na Circuit de la Sarthe dały mu sporo nadziei. – Na drugim okrążeniu inżynierowie powiedzieli mi, żebym po prostu zwolnił. Nie możemy od razu pokazać rywalom naszego tempa – nie ukrywał krakowianin, który w barwach zespołu AF Corse zwyciężył w 24-godzinnym wyścigu Le Mans w najbardziej prestiżowej kategorii Hypercar. To była 93. edycja imprezy uważanej za jedną z najtrudniejszych, a 40-letni Robert Kubica odniósł jeden z największych sukcesów w historii polskiego motosportu.
Prezes Zarządu Orlen Ireneusz Fąfara podziękował Polakowi za emocje i sukcesy, które stworzył.
Twoje sukcesy są dla nas długą i niezmienną rzeczą. Tworzysz wspaniały sport i wspaniałą ludzką przyszłość dla nas – powiedział szef paliwowego koncernu, który wspiera prywatny zespół AF Corse.
Polski kierowca zdradził, że warunki były największym problem w trakcie wyścigu. – Problemem były owady, po kilku okrążeniach cała szyba byłą brudna – wspomniał. Stwierdził, że słońce które oślepiało podczas jazdy w dzień, też nie pomagało.
Robertowi Kubicy nie odegrano hymnu Polski na podium Le Mans 24h. Dlaczego?
– Le Mans to wyścig, który powinien zostać zakazany. Ludzie nie śpią przez dwa dni, próbując się zdrzemnąć na krzesełku – zażartował, mając na myśli zmęczenie fizyczne spowodowane brakiem snu.
Podczas wyścigu Kubica przyznał, że spał łącznie około 2 godz. co uznaje za... dobry wynik. Dodał, że w nocy przed wyścigiem spalił 12 tys. kalorii. – Nie da się uzupełnić tych kalorii. Starasz się jeść, ale się nie da – nie ukrywał. Wygrana w najsłynniejszym wyścigu długodystansowych świata nagrodziła mu jednak wszelkie niedogodności.
– Jest to jeden z moich większych sukcesów. Nie chcę porównywać go do innych, ponieważ w życiu i w sporcie są różne etapy. Na każdym z nich były miłe chwile i piękne wspomnienia – powiedział Robert Kubica, którego partnerami w teamie byli Chińczyk Yifey Ye i Brytyjczyk Phil Hanson.