- Cóż, "Tajski" był szybszy. To były trudne zawody. W drugim biegu zaliczyłem najlepszy czas dnia, a później nie polano toru i się przesuszył. Warunki się diametralnie zmieniły. Całe zawody były szukaniem prędkości - powiedział Dudek.
Z bólem głowy i utykając, gorzowski stadion opuszczał z kolei Piotr Pawlicki. Dwa tygodnie po złamaniu nogi "Piter" zaliczył kolejny fatalny wypadek. Kiedy upadł, motocykl trafił go w głowę. Na szczęście skończyło się na strachu.
Cały Gorzów oczekiwał zwycięstwa Bartosza Zmarzlika. Niestety, faworyt zawiódł. Już w rundzie zasadniczej jeździł przeciętnie, ale udało mu się awansować do finału, w którym jednak zawiódł go motocykl. - Tor był zupełnie inaczej przygotowany niż w lidze. W trakcie zawodów trudno było się przestawić na inne warunki. W półfinale miałem szczęście, a w finale pecha - powiedział rozczarowany Zmarzlik.
Kompletnie zawiódł Maciej Janowski - był dopiero 13. i nie jest już liderem Grand Prix. Wyprzedził go Jason Doyle, który w Gorzowie był trzeci. Australijczyk wciąż leczy złamaną nogę, po parku maszyn chodził o kulach, ale na motorze był superszybki. Kolejne zawody za dwa tygodnie, w Teterowie (Niemcy).