"Super Express": - Po wyczerpującym sezonie byłeś jeszcze w stanie zmotywować się na Rajd Barbórki?
Kajetan Kajetanowicz: - Oczywiście. Chcieliśmy pokazać się kibicom w Polsce. Barbórka to prestiżowy rajd, fantastyczne przeżycie dla kierowcy, no i ta magia Karowej. Jako stały bywalec chciałem wygrać, ale szybko okazało się, że będzie ciężko. Barbórka nie wybacza błędów, a ja już na starcie zgasiłem auto i straciłem 8-10 sekund. To naprawdę dużo w tak krótkim rajdzie. Przeleciała przez głowę myśl, że będzie problem, ale nie zwątpiłem w siebie. Szybko pojawił się plan B - czyli walczymy i doganiamy. Z jedenastej pozycji wygrzebałem się na pierwszą.
PGE Ekstraliga: Największe gwiazdy na KALENDARZU! [ZDJĘCIA]
- To był idealny rok?
- Tak. Zdaję sobie sprawę, że coś takiego może się już nigdy nie powtórzyć. Piękne rzeczy nie trwają wiecznie. Ale dołożę wszelkich starań, żeby przyszły kolejne zwycięstwa. Nie wszystko jednak zależy ode mnie, może zabraknąć szczęścia.
- Poczułeś się spełniony jako kierowca rajdowy?
- Nic nie mogło ułożyć się lepiej. Fenomenalne uczucie. Sukcesy to efekt ciężkiej pracy całego zespołu zapaleńców i pasjonatów, bez tych ludzi nie dałbym rady. Jesteśmy zwycięską ekipą. Zdobyliśmy mistrzostwo Europy, ale czujemy się jak mistrzowie świata.
- Na pewno planujesz już przyszłoroczne starty. Zobaczymy cię w WRC?
- Przed świętami powinienem otrzymać deklaracje od sponsorów i całego zespołu. Nie da się wyznaczyć dokładnego planu, kiedy nie zna się budżetu. Na tę chwilę szykujemy się dwutorowo - do startów w mistrzostwach świata i Europy. Pracujemy podwójnie, ale nie ma innego rozwiązania.