Coraz trudniej wyobrazić sobie sytuację, w której zespół Williamsa zdobędzie punkty w tegorocznym sezonie Formuły 1. Od początku zmagań zespół zdecydowanie odstaje od reszty stawki. Straty Russella i Kubicy bywają niekiedy aż zatrważająco duże, jak na królową sportów motorowych. Wszystko wynika z problemów z konstrukcją bolidów, które uniemożliwiają osiąganie dobrych rezultatów.
Takie sytuacje sprawiają, że wewnątrz zespołu dochodzi do starć i konfliktów między kierowcami. W Williamsie wygląda to zdecydowanie lepiej i nie widać złej krwi między Russellem i Kubicą. W dodatku obaj wypowiadają się o sobie wzajemnie w superlatywach i przyznają, że nie toczy się wewnętrzna rywalizacja. Młody Brytyjczyk próbował nawet wziąć w obronę swojego kolegę.
Wyszło mu to jednak bardzo średnio. Z jego słów można zrozumieć, że Kubica nie zna angielskiego na tyle dobrze, aby bezbłędnie rozumiał wszystkie komunikaty mechaników. - Od początku roku mamy bardzo kiepski balans. Nie możemy mówić o zbyt wielkiej przewidywalności. To mogą być także odczucia w postrzeganiu pewnych rzeczy. Miejmy także na uwadze interpretację języka angielskiego. Pewne wyrazy mogą być wyrywane z kontekstu - powiedział brytyjski kierowca.
- Mam wielki szacunek to zagranicznych kierowców, którzy wykonują swoją pracę z użyciem angielskiego. W ogóle nie znam polskiego, nie umiem powiedzieć w tym języku nawet jednego słowa. Nie można oczekiwać, że każdy kierowca będzie wiedział, co oznacza dane wyrażenie. Z tego także mogą wynikać różnice. Mogę interpretować pracę bolidu w taki sam sposób, ale użycie jednego słowa może doprowadzić do różnicy w całej interpretacji. To nie jest łatwa praca - uważa Russell. Sądzimy, że to jedynie źle ubrane myśli w słowa.