Od wypadku w kwietniu 2017 roku sytuacja Golloba nie poprawiła się. Wciąż nie ma czucia od pasa w dół, ale nie przestaje marzyć, że w końcu stanie na nogi. Nadzieję daje mu fakt, że rdzeń kręgowy nie jest przerwany, jak w przypadku Darcy’ego Warda, a uszkodzony.
- Mam nadzieję na operację w Szwajcarii. Chciałbym spróbować, bo taką rzecz robi się czasami raz w życiu. Nie chciałbym po prostu, żeby wasze życzenia powrotu do zdrowia zamieniły się w gwiezdny pył – wyjawił Gollob podczas turnieju „Gramy dla Tomka” w Bydgoszczy.
Jak się dowiedzieliśmy, mistrz rozmawiał już ze Szwajcarami na temat nowatorskiej metody w zeszłą sobotę. Obie strony są mocno na tak, ale do ewentualnej operacji mogłoby dojść najwcześniej w lutym. Na razie stan zdrowia Golloba na nią nie pozwala.
O jaką metodę chodzi? Najbliżsi żużlowca nie chcą tego zdradzać, ale prawdopodobnie chodzi o nowatorskie wstawienie implantu do rdzenia kręgowego. Implant ten ma według założeń cofnąć paraliż ludziom z uszkodzonym rdzeniem kręgowym. Pacjent nie odzyska sprawności takiej jak przed wypadkiem, ale implant przywraca w znaczniej części umiejętność chodzenia.
- W Lozannie nastąpiła pewnego rodzaju mała rewolucja w medycynie. Lekarze wstawili implant na odcinek rdzenia kręgowego, który niejako mostkuje połączenie z rdzeniem sprawnym i uszkodzonym. I naukowcy odnieśli pierwszy sukces. Są pierwsze trzy przypadki w tej materii – wyjaśnił neurochirurg, dr Adam Zaborowski.
Zanim jednak Gollob podejmie decyzję o operacji, skonsultuje się z lekarzami z Bydgoszczy, którym ufa w stu procentach. Jedno jest pewne – pieniądze to drugorzędna sprawa. Jeśli będzie szansa na powodzenie, żużlowiec wyłoży milion dolarów.
- Tomek jeszcze nie konsultował ze mną tematu operacji w Szwajcarii, pewnie dopiero porozmawiamy na ten temat. Nie wiem więc na razie, czego ten ewentualny zabieg miałby dotyczyć – powiedział prof. Marek Harat, który opiekuje się Gollobem.