Nie jest tajemnicą, że w obecnym sezonie Williams jest najgorszym zespołem. Widać to w każdym kolejnym Grand Prix. Z każdym tygodniem sytuacja ekipy z Grove miała się poprawiać. Podczas niektórych wyścigów widać było, że George Russell i Kubica nie tracą już tak dużo, jak na początku sezonu, ale do pełni szczęścia droga jest jeszcze bardzo daleka.
Ale Grand Prix Kanady było fatalne w wykonaniu polskiego kierowcy. Dla Kubicy był to wyścig wyjątkowy, bowiem wrócił tam, gdzie w 2011 roku odniósł swoje pierwsze i jedyne zwycięstwo w karierze F1. W niedzielę krakowianin zamknął stawkę. Ale gdyby i tego było mało miał potężną stratę nawet do swojego kolegi z zespołu, co można uznać za sporą niespodziankę.
Po wyścigu Kubica nie krył rozczarowania i rozgoryczenia. - Ciężko mi było jechać, tak samo jak w poprzednich wyścigach .Auto było lżejsze, ale się ślizgało. Byłem pasażerem w aucie. Trudno jest walczyć o czasy, jeśli bolid się nie słucha. Parę razy wystawiłem "jokera", nawet jadąc wolno byłem blisko ściany - powiedział kierowca Williamsa w rozmowie z TVP Sport.
- Mam za sobą wiele wyścigów i wiem jak prowadzić bolid. Ciężko mi oceniać nie moją pracę. Jak nie mam przyczepności to nie jestem magikiem, aby ją wyczarować w trakcie wyścigu. Z każdym wyścigiem jestem coraz lepszy, niestety po wynikach tego nie widać, bo jest to przygaszane innymi czynnikami - powiedział Kubica mówiąc o całym sezonie.