W 2008 roku zdobył brązowy medal MŚ, w poprzednim sezonie było srebro.
- Marzy mi się, by zadziałało prawo serii i teraz było złoto. Nadzieje przed tym sezonem mam naprawdę duże. Są powody do optymizmu, bo dobrze przepracowaliśmy ciężką zimę. Sprzęt jest świetnie przygotowany, ale jak z nim będzie - zobaczymy, bo to przecież tylko rzecz - podkreśla Gollob. W drodze po złoto MŚ najlepszy polski żużlowiec natrafi na wymagających rywali. - Kto będzie najgroźniejszy? Gdybym wymienił jakieś nazwisko, skrzywdziłbym pozostałych zawodników. Jeśli ktoś jeździ w Grand Prix, musi być wybitnym żużlowcem. W Lesznie lekką przewagę będzie miał Jarek Hampel. Jest w dobrej formie, a poza tym znakomicie zna tor, bo jeździ na nim na co dzień - twierdzi Gollob, który od początku tego sezonu jeździ w jednym zespole (Stal Gorzów) z wielkim rywalem - Nickim Pedersenem.
Przeczytaj koniecznie: Żużel: Jarosław Hampel chce medalu
Polski żużlowiec zapewnia, że współpraca z Duńczykiem wygląda wzorcowo. - Wszyscy mówili, że z Nickim się nie lubimy. A my pokazaliśmy, że jest zupełnie inaczej. To, że walczymy o mistrzostwo świata, nie znaczy, że mamy nienawidzić się prywatnie. Cieszymy się, że możemy jeździć w jednym zespole. Ale Grand Prix to już inna bajka, walczymy dla naszych krajów, więc nie ma sentymentów.
Gollob od razu zamierza zdobyć przewagę nad rywalami w klasyfikacji generalnej.- Wciąż uważam, że najważniejsze w rywalizacji są zawody z końcówki sezonu. Leszno to dopiero początek zabawy, 7 miesięcy wielkiego boju. Jednak nie mogę tego startu odpuścić. Mam dziwne i miłe przeczucie, że w Lesznie będzie naprawdę dobrze - zdradza. - Czuję wewnętrzny spokój, ale gdy się wszystko zacznie, pojawią się i emocje.