Tragiczna śmierć Janusza Kuliga. Po 20 latach wspomina go córka
Janusz Kulig to jeden z najlepszych polskich rajdowców w historii. Był trzykrotnym mistrzem Polski (1997 i 2000-2001), dwukrotnym wicemistrzem kraju (1998-1999), a także wicemistrzem Europy w 2002 roku. Jego karierę zakończył tragiczny wypadek. 13 lutego 2004 roku Kulig zmarł w wyniku zderzenia jego Fiata Stilo z nadjeżdżającym pociągiem pospiesznym na przejeździe kolejowo-drogowym w Rzezawie. Głównym powodem tragedii był błąd dróżniczki pełniącej służbę, która nie opuściła rogatek, a sygnalizacja świetlna była nieuruchomiona. W późniejszym procesie Michalinę K. uznano winną doprowadzenia do wypadku. Kulig po wyciągnięciu z samochodu jeszcze żył, ale w wyniku obrażeń zmarł niewiele później. Ta informacja wstrząsnęła całym polskim sportem. Teraz po 20 latach córka Paulina wspomina zmarłego ojca w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
Córka Janusza Kuliga emocjonalnie wspomina zmarłego ojca 20 lat po jego wypadku
- Mój tata po prostu dał się lubić i wiele osób zawsze z sympatią się o nim wysławia. Ja też chciałabym pozostać w tej narracji. Moim zdaniem w kontekście mojego taty za dużo mówi się o śmierci. Ja się w tym nie odnajduję. Czytałam twój wywiad [Dariusza Dobka z "Onetu" - red.] z moim dziadkiem i muszę przyznać, że nie potrafiłabym tak o tym mówić. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że to jest nieodłączny element historii mojego taty i wiele osób kojarzy go właśnie z tym wypadkiem. Wiem też, że nie sposób o tym nie wspominać. Biegu historii już nie zmienimy, ale jednak minęło 20 lat. Można by się zastanawiać, co by było gdyby, ale to rozważania w sferze abstrakcji - stwierdziła Paulina Kulig.
Janusz Kulig zmarł 20 lat temu. Emocjonalne słowa córki wybitnego rajdowca
- Nie lubię stawiania pomników. A narracja o śmierci siłą rzeczy to robi. Ja chcę się skupiać na tym, że Janusz Kulig był zwyczajnym, normalnym, fajnym człowiekiem. Z wadami i zaletami - kontynuowała córka zmarłego rajdowca. - Nasza rozmowa jest o tyle trudna, że jednak cały czas mówimy o małym dziecku. Mam parę wspomnień, ale to są takie przebitki. Mówiąc językiem telewizyjnym: kilkusekundowe ujęcia. Dlatego nie pamiętam, żebym dostawała jakieś szczególne lekcje, jak się zachowywać. Zresztą taty też bardzo często nie było w domu. To jest jednak wada życia sportowca - dodała.