Nie byłoby afery, gdyby poważnie zachował się zawodnik Unii Greg Hancock (42 l.). Niestety mistrz świata na żużlu okazał się zwykłym partaczem, spóźnił się 6 minut na mecz. Potem tłumaczył się, że mu odwołali samolot (ale wszyscy inni żużlowcy i zagraniczni, i polscy byli na czas na najważniejszy mecz sezonu).
Lis słusznie wykluczył Hancocka z rywalizacji i policzył KSM (kalkulowana średnia meczowa) zawodników z Tarnowa bez niego. Wyszło mu 31,53, podczas gdy minimum wynosi 34. Podjął więc decyzję o przyznaniu walkowera 40:0 torunianom. Ale przy liczeniu zapomniał o jednym z zawodników Unii Jakubie Jamrogu (21 l.), z którym KSM przekroczyłaby wymagane minimum (34,03).
- O tym, że popełniłem taki błąd, dowiedziałem się w samochodzie, podczas powrotu do domu - opowiada "Super Expressowi" Lis. - Byłem i jestem zdruzgotany. Wiem, że tą pomyłką spowodowałem bardzo duże straty zespołów, a kibice nie mogli obejrzeć meczu. Moja wina jest ewidentna i nie mam się nawet co tłumaczyć. Przy najbliż-szej okazji skontaktuję się z władzami obu zespołów i złożę przeprosiny za ten błąd. Jest mi bardzo przykro.
Lis zdaje sobie sprawę, że po tak katastrofalnym błędzie zostanie zawieszony przez władze Ekstraligi. - Jestem na to przygotowany. Taki błąd nie powinien się zdarzyć. Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak mogłem zapomnieć o jednym z zawodników z Tarnowa. Stało się i tego się nie cofnie. Muszę spróbować wrócić do normalnego życia, choć jest bardzo ciężko. W takiej sytuacji winowajca zostaje kompletnie sam i musi sobie radzić - podkreśla Lis.
Odwołany przez Lisa mecz zostanie rozegrany w niedzielę. Wyłoni finałowego przeciwnika dla Stali Gorzów, która awans do finału zapewniła sobie już w ubiegły weekend (pokonała Falubaz).