To była dla Adamka druga obrona tytułu mistrza świata wagi junior ciężkiej federacji IBF. Podobnie jak pierwsza, w lutym z Banksem, zakończyła się przed czasem.
Gunn zapowiadał, że pośle Polaka na deski. Twierdził, że jest współczesnym Kopciuszkiem, a sobotnia walka będzie dla niego piękną bajką. Adamek miał jednak inne plany. Od pierwszego gongu rzucił się na rywala, zasypując go lawiną ciosów.
- W trzeciej rundzie, kiedy stał przy linach, trafiłem go bardzo mocno. Myślałem, że mu urwę głowę! - opowiada Polak. - Gunn dostał kilkadziesiąt mocnych ciosów, a mimo to walczył. Ale to ja jestem mistrzem świata i znów to udowodniłem - podkreśla. Po czwartej rundzie sędzia (po konsultacji z lekarzem) orzekł, że Gunn nie jest w stanie kontynuować walki. Dwie udane obrony tytułu już za Adamkiem. W kolejnej tak łatwo już nie będzie - Polak zmierzy się w rewanżowym pojedynku ze Steve'em Cunninghamem (33 l.), który w sobotę w walce eliminacyjnej pokonał Wayne'a Braithwaite'a.
Przed Adamkiem na gali w Newark walczyli jeszcze dwaj Polacy. Mateusz Masternak posłał na deski w 5. rundzie Mazura Ali, zaś Piotr Wilczewski został znokautowany w 3. rundzie przez Curtisa Stevensa.