Gdy były mistrz Europy i pretendent do mistrzostwa świata ogłosił powrót na ring, kibice pukali się w czoła. - Na początku czytałem komentarze w internecie, ale szybko zrezygnowałem. Przez całą karierę ludzie mnie "hejtowali". Chyba nie mogą pogodzić się z tym, że "Dragon" potrafi boksować - powiedział "SE" Sosnowski, który przyznaje, że decyzja o końcu kariery była przedwczesna. - To było zbyt pochopne. Gdy zadzwonił do mnie promotor Andrzej Wasilewski z propozycją walki z Wawrzykiem, czułem niechęć. Przeanalizowałem jednak wszystko i nie mogłem odmówić występu na gali, która jest największym wydarzeniem bokserskim w Polsce w historii.
Sosnowski nie ukrywa, że motywacją były również finanse. - Boks to przecież biznes, ale skoro powiedziałem "a", muszę powiedzieć "b". Zamierzam się superprzygotować i dać dobrą walkę - tłumaczy "Dragon", o którym mówi się, że wkrótce może zmierzyć się z Tomaszem Adamkiem. - Jeśli wygram z Wawrzykiem to... nigdy nie mów nigdy. Będę gotowy, jeśli pojawi się taka szansa.