Włodarczyk padł w III rundzie walki z Gassijewem po wcale nie najmocniejszej kombinacji. Podbródkowy plus cios na korpus. Rosjanin sam wydawał się zaskoczony, że "Diablo" po prostu odcięło prąd. Padł i nawet nie próbował wstać.
Szpilka na temat nokautu, którego okoliczności zaskoczyły go chyba podobnie jak Gassijewa, ma swoją teorię. Jak mówi, "doszły do niego głosy" z obozu polskiego boksera. - Gdzieś jak mocniej się go trafiło na łokieć, to przerywał sparingi. Tak jak się spodziewałem, gadaliśmy każdy jak jeden, że może być cios na dół i może być po wszystkim. Wielokrotnie byłem świadkiem, jak Krzysztof Głowacki usadzał Włodarczyka ciosem na dół - powiedział Szpila w studiu Polsatu.
Nie jest jednak tajemnicą, że obaj panowie, Włodarczyk i Szpilka, za sobą nie przepadają. W 2015 roku stoczyli nawet ze sobą krótki pojedynek. Na sali treningowej. Zwycięzcy nigdy nie poznaliśmy. Wygrał zarówno jeden i drugi. Takie bowiem wersje wydarzeń pojawiły się w mediach.
Może więc nie jest jeszcze dobrym momentem, by ostatecznie skreślić "Diablo" Włodarczyka z listy najlepszych polskich bokserów?