Noc rozpoczęła się od pojedynku Macieja Sulęckiego z Jackiem Culcayem. Obaj pięściarze stworzyli bardzo ciekawe widowisko. Walka była dynamiczna i energetyczna. Ruchliwy był Niemiec, który preferował ofensywny boks. Culcay walczył w pressingu, skracał dystans i chciał wykorzystać swój niższy wzrost. Sulęcki wiedział jednak, że musi szukać dystansu. Polak znakomicie pracował na nogach. Ataki Niemca były raczej chaotyczne i nieprzygotowane. Sulęcki starannie zaś rozpoczynał swoje akcje i kończył je celnymi kombinacjami. W siódmej rundzie Culcay ruszył do szaleńczego ataku i zaskoczył naszego pięściarza. Kilka razy trafił mocno i wydawało się, że Polak będzie liczony. Sulęcki przetrwał jednak starcie i w ósmym wrócił do swojego rytmu. Culcay zaś osłabł, co było widoczne w dwóch końcowych rundach. W niech całkowicie panował "Striczu", u którego nie było widać trudów tego pojedynku. Niemiec przyjął kilkanaście mocnych ciosów. Dobrze funkcjonowały szybkie proste Sulęckiego. Po 10 rundach o wszystkim miała zadecydować ocena sędziów. Ci byli jednomyślni i punktowali na korzyść Polaka: 98:92, 97:93, 96:94.
Zupełnie inna była walka Mateusza Masternaka ze Stivensonem Bujajem. Zdecydowanie wolniejsza, bardziej statyczna. Pięściarze oddawali mniej ciosów, nie pracowali na nogach tak, jak poprzedncy. Od początku ring kontrolował Polak. Długo przygotowywał swoje akcje. Kombinacje były celne, ale krótkie. Jego narożnik nieustannie zachęcał go do wydłużenia swoich ataków. Bujaj z kolei skupił się na obronie, a w ofensywie nie miał zbyt wiele do zaoferowania. Już po szóstej rundzie narożnik Amerykanina zaczął wypytywać zawodnika, czy chce kontynuować walkę? Bujaj nie zamierzał się poddawać. W siódmej rundzie "Master" posłał przeciwnika na deski i sędzia liczył amerykańskiego boksera. Ten się podniósł, a Polak nie postawił kropki nad i. Ósmej rundy już nie było. Najpierw Bujaj potwierdził trenerowi, że chce poddać walkę. Wezwano lekarkę. Ona także podjęła decyzję o zakończeniu starcia. I wtedy nagle Amerykanin się poderwał i chciał walczyć, choć przed chwilą był innego zdania. Nic już nie mógł zrobić. Sędzia przerwał pojedynek i uniósł w górę ręce Mateusza Masternaka. Bardzo dziwne zachowanie Stivensona Bujaja, ale najważniejsze, że na końcu "Master" został okrzyknięty zwycięzcą.
Dwie interesujące walki przygotowały nas do wydarzenia głównego. W ćwierćfinale WBSS stanęli naprzeciw siebie Krzysztof "Diablo" Włodarczyk i Murat Gassijew. Stawką był nie tylko awans do półfinałów, ale również pas mistrzowski IBF, który był w posiadaniu Rosjanina. Zaczęło się niewinnie. Obaj pięściarze badali się między linami. W drugiej rundzie Gassijew przyspieszył i kilka razy trafił Diablo. Polak odpowiedział tylko raz. W starciu trzecim wszystko stało się jasne. Gassijew uśpił Polaka i nagle ruszył. Wyprowadził lewy podbródkowy i trafił idealnie. Poprawił ciosem na wątrobę i było posprzątane. Krzysztof Włodarczyk padł na deski i już się z nich nie podniósł. Nieszczęśliwie zakończył się dla Polski ten wieczór, który tak dobrze rozpoczęli Sulęcki i Masternak. Diablo został znokautowany i szansa na pas i półfinał odeszła tak szybko, jak się pojawiła.
#GassievWlodarczyk pic.twitter.com/gCsPIEFSMN
— Punch-Drunk Pauly (@punchdrunkpauly) October 22, 2017
Mateusz Masternak - rezerwowy, który liczył na cud
Maciej Sulęcki - historia niepokonanego wojownika
Murat Gassijew - mistrz, który broni tytułu przed Włodarczykiem
Ćwierćfinał World Boxing Super Series: Krzysztof "Diablo" Włodarczyk vs Murat Gassijew: zwycięstwo Murata Gassijewa przez KO w 3. rundzie
Mateusz Masternak - Stivens Bujaj: zwycięstwo Mateusza Masternaka przez TKO
Maciej Sulęcki vs Jack Culcay: zwycięstwo Macieja Sulęckiego jednogłośną decyzją sędziów (98:92, 97:93, 96:94)
