Szpilka miał wrócić w wielkim stylu. Na amerykańskim ringu stanął naprzeciw Adama Kownackiego, ale skończyło się podobnie jak z Deontayem Wilderem. "Szpila" leżał na deskach, a sędzia wznosił w górę ręce jego rywala. Zawód był ogromny. Zastanawiano się, czy po dwóch porażkach z rzędu 28-letni pięściarz wróci jeszcze między liny. Media rozpisywały się o jego romansie z KSW. Bokser spotkał się nawet z szefem federacji Martinem Lewandowskim. Promotor Szpilki Andrzej Wasilewski przekonywał jednak, że klatka jeszcze nie dla zawodnika z Wieliczki.
Krzysztof Zimnoch zapowiadał, że puka do drzwi wielkiego boksu. Uskrzydlony poprzednimi wynikami mówił, że celuje w mistrzowskie pasy, że jest w stanie pokonać każdego. Rzeczywistość zweryfikowała pięściarza. Na radomskiej gali starł się z Joeyem Abellem, zawodnikiem średniej klasy. Od razu dał sobie narzucić styl, w którym nie potrafił się odnaleźć. Amerykanin realizował swój plan, który ukończył w trzeciej rundzie, spuszczając łomot Polakowi.
Walką o zmartwychwstanie można by nazwać pojedynek Szpilki z Zimnochem. O nim mówiło się jeszcze przed galą w Radomiu. Czy porażka Zimnocha zmieniła w jakikolwiek sposób bokserski krajobraz. Czy mimo klęski z Abellem Zimnoch skrzyżuje rękawice z Arturem Szpilką? Dziennikarz TVP Sport zapytał o powyższe kwestie promotora Andrzeja Wasilewskiego, a ten potwierdził, że w grudniu możemy być świadkami kolejnych pięściarskich emocji:
- Musimy poczekać na to, jak czuć się będzie Krzysztof po nokaucie oraz czy z ręką Artura po zabiegu wszystko będzie w porządku. Jeśli w obu kwestiach wszystko będzie ok, postaramy się zorganizować chłopakom walki powrotne, a potem utrzymać grudniowy termin - powiedział Rafałowi Mandesowi Wasilewski.
Można zacząć sprzedawać galę Zimnoch-Szpilka pod haslem "Resurrection".
— Mateusz Fudala (@m_fudala) September 9, 2017
Sparaliżowany bokser otrzyma wielkie odszkodowanie