Robert Parzęczewski - nadchodzi czas Araba

i

Autor: TOMASZ RADZIK/SUPER EXPRESS Robert Parzęczewski - nadchodzi czas Araba

Demolka Araba, walka roku, łzy Wacha. Podsumowanie gali "ostatni taniec" w Katowicach

2019-04-07 1:55

Ci, którzy w ten weekend wybrali się do katowickiego "Spodka" z pewnością nie żałują, bo kolejna gala MB Promotions znów przysporzyła kibicom sporo emocji. W walce wieczoru koncert boksu dał Robert Parzęczewski. Wcześniej, niespodziewanych porażek doznali Mariusz Wach i Damian Jonak, a "ostatni taniec" w ringu stoczył Patryk Szymański, który po dramatycznym i przegranym pojedynku z Robertem Talarkiem zakończył karierę.

Wojna dla Talarka


Po walce Roberta Talarka z Patrykiem Szymańskim kibice na Twitterze (nie tylko z Polski) prześcigali się w komplementach. "Walka roku" to był najczęściej powtarzany zwrot. Niektórzy pisali też o "walce dekady na polskich ringach". Nic dziwnego, bo kibice w tym pojedynku zobaczyli aż... DZIESIĘĆ nokdaunów (cztery razy leżał Talarek, sześć – Szymański)! Obecna na gali dziewczyna Patryka, Klaudia po drugim nokdaunie dosłownie wybiegła z hali ze łzami w oczach. Wróciła w 5. rundzie i już na żywo widziała jak sędzia Robert Gortat poddaje jej ukochanego.

Przed walką Szymański zapowiadał, że zakończy karierę w przypadku porażki, a po pojedynku faktycznie okazało się, że był to dla niego "ostatni taniec". Trochę szkoda, bo ich ewentualny rewanż z pewnością spotkałby się z dużym zainteresowaniem kibiców.

Na osobny akapit zasługuje Talarek. W pierwszej minucie walki dwukrotnie leżał na deskach, a jednak dzięki ambicji i wielkiemu sercu odwrócił losy pojedynku. "Co miałeś w głowie, po pierwszym nokdaunie?" - zapytał Roberta Krzysztof Smajek ze sport.pl. "Jak to co? Jak oddać!" - odparł w swoim stylu bitny górnik. Jak tu go nie lubić?

Łzy Wikinga

To mógł być też jeden z "ostatnich tańców" Mariusza Wacha, który musiał uznać wyższość świetnie przygotowanego Martina Bakole. "Wiking" momentami był bezradny wobec idącego niczym taran Bakole, a w 8. rundzie przyjął aż 13 ciosów z rzędu na głowę i sędzia zakończył pojedynek. Czy słusznie? Sam Mariusz po walce przyznał, że prawdopodobnie będzie musiał podziękować Robertowi Gortatowi, że oszczędził jego zdrowie.

Jeszcze jeden ujmujący obrazek: w trakcie rozmowy z dziennikarzami Mariusz nie wytrzymał i... mocno się wzruszył. Do soboty był wciąż gorącym nazwiskiem na światowym rynku i wiele mówiło się, że wkrótce prawdpodobnie otrzyma propozycję walki w USA. Niestety, teraz po trzeciej porażce z rzędu, już takim nazwiskiem nie jest. I prawdpodobnie uświadomił to sobie w trakcie wywiadu. "Mogę już zapomnieć o dużych ofertach" – przyznał Mariusz.

A co do Bakole – właśnie został międzynarodowym mistrzem Polski w wadze ciężkiej. "Skoro zdobyłem pas w Polsce, chyba powinienem go też tutaj bronić" – powiedział Martin po walce, tylko czy po wygranej nad Wachem faktycznie wróci do Polski czy skorzysta z ofert z innych krajów? Bo takie na pewno się pojawią.

Niepocieszony po walce był również Damian Jonak, który nie zgadzał się z werdyktem w walce z Andrew Robinsonem. Stosunkiem głosów 2 do 1 wygrał Brytyjczyk, który... był przekonany, że przegrał ten pojedynek. Tuż przed odczytaniem ostatniej karty punktowej trener Robinsona machał rękoma ze złości. Sam Robinson kilka razy ze zrezygnowaniem pokiwał głową. A po ogłoszeniu werdyktu oszalał z radości! Kamery doskonale uchwyciły jak bardzo zaskoczony był Robinson.

Arab został "Mr. KO"

Robert Parzęczewski po raz kolejny udowodnił, jak wielki drzemie w nim potencjał. Jeszcze kilka lat temu niewiele osób go doceniało, a dziś otwierają się przed nim wielkie perspektywy. Parzęczewski zdemolował Czudinowa w 1 minucie i 45 sekundzie 2. rundy, a bezradny Rosjanin po potężnym prawym Polaka padł na deski twarzą do maty. "Teraz prawdopodobnie będę nosił pseudonim Mr. K.O" – śmiał się po walce Parzęczewski, ale do kogo lepiej pasuje taki przydomek, jak nie do gościa, który ostatnie 7 walk kończył przed czasem?

Podsumowując, kibice w Katowicach obejrzeli siedem walk (plus walka Artura Proksy, syna Grzegorza) i choć nie każda stała na wysokim poziomie sportowym, to każda niosła za sobą duży ładunek emocjonalny. Z jednej strony – kariery Wacha i Jonaka znalazły się na ostrym zakręcie, z kolei Szymański zapowiedział, że kończy z boksem. Trzy złamane kariery to bardzo dużo jak na jedną galę, o czym z resztą pisał Andrzej Wasilewski. "Dużo emocji na chwilę. Trzech zniszczonych zawodników promowanych przez wiele lat. My nie Rosja, nas nie stać na to" – napisał szef Knockout Promotions.

Z drugiej jednak strony – czy właśnie nie za takie emocje kochamy boks?

Najnowsze