- Był taki moment, że miałam na głowie dużo spraw i organizm wysiadł - opowiada nam Rylik. - Byłam w środku przygotowań do walki, kręciłam film, negocjowałam kontrakty... Nieraz wyłam z bólu, zdarzało się wymiotować w trakcie treningu. W pewnym momencie dr Robert Śmigielski powiedział "stop" i... zamknął mnie na dwa dni w izolatce, nazwał mnie wariatką i zabrał mi telefon. Pomogło.
"Super Express": - W pani czasach dało się wyżyć z boksu?
- Tak. Mogłam odłożyć pieniądze, kupić mieszkanie, ale nie były to takie pieniądze, aby nie musieć pracować.
- Obecnie Ewa Brodnicka i Ewa Piątkowska zarabiają więcej?
- Nie wiem, nie interesuje mnie to. Przypadkowo obejrzałam ich walkę i... nie było tam kunsztu technicznego, za to dużo emocji. Napisałam, że dziwią mnie komentarze Piątkowskiej na temat skandalicznego sędziowania, bo dla mnie minimalnie wygrała Brodnicka. I się zaczęło...
- Piątkowska stwierdziła, że walczyła pani o nic nie znaczące "paski".
- Rzecz w tym, że nie mogłam walczyć o pas WBC, który ona teraz ma, bo wtedy... go nie było. Prawda jest taka, gdyby nie ja i Iwona Guzowska, to boks zawodowy kobiet w Polsce mógłby nie zaistnieć. Byłam pierwszą Polką w kick boxingu. Zdobyłam mistrzostwo świata, gdy miałam 17 lat, jako pierwsza wywalczyłam zawodowe tytuły. Swoją ciężką pracą przetarłyśmy im drogę.
- Czym obecnie zajmuje się Agnieszka Rylik?
- Otworzyłam się na życie na nowo i dobrze mi z tym. Dla sportowca życie po zakończeniu kariery może być problemem, bo brakuje tej adrenaliny. Ja ją znalazłam w dziennikarstwie. Ponadto prowadzę motywacyjne spotkania i treningi z elementami boksu.
- Czyli modne ostatnio warsztaty fitness?
- (śmiech) Tak. Ludzie zwariowali na punkcie sportu, ale wielu nie uprawia go z głową. Guru fitnessu mówi kobietom "ćwicz, będziesz wyglądała tak, jak ja", ale nie dodaje, że jeśli dorobią się sześciopaka na brzuchu, to zamiast piersi będą miały skarpety. Ja powiem prawdę: jak chcesz mieć zero tłuszczu, to od razu odkładaj na sztuczne piersi.