JERZY KULEJ miał ZAWAŁ na benefisie Daniela Olbrychskiego. Prof. Torbicki, MĄŻ GRAŻYNY TORBICKIEJ, uratował Kuleja

2011-12-12 4:00

Na warszawskim benefisie Daniela Olbrychskiego (66 l.) Jerzy Kulej (71 l.), legenda polskiego boksu, dostał zawału. To, że żyje, zawdzięcza bez wątpienia znanemu kardiologowi prof. Adamowi Torbickiemu (58 l.), prywatnie mężowi gwiazdy telewizji Grażyny Torbickiej (52 l.). Teraz Kulej dochodzi do siebie w jednym z warszawskich szpitali.

Kulej, który od lat przyjaźni się z Olbrychskim, podczas benefisu miał wręczyć aktorowi swój olimpijski medal. Dynamicznie wskoczył na scenę, powiedział kilka słów i zawiesił aktorowi (który kiedyś grał w filmie "Bokser" i prywatnie trenował pięściarstwo) medal na szyi. Po sekundzie nagle osunął się na scenę.

- Wszyscy bardzo to przeżyli. Nagle uśmiech zamarł na twarzach gości i pojawił się niepokój - wspomina obecny na uroczystości Maciej Orłoś (51 l.) z "Teleexpressu".

Wspaniały bokser, dwukrotny mistrz olimpijski, miał jednak szczęście w nieszczęściu. Leżącym bez przytomności Kulejem natychmiast zajął się profesor, znany kardiolog Adam Torbicki. To on udzielił Kulejowi pierwszej, najważniejszej w takich sytuacjach, pomocy.

- W ciągu 10 sekund pojawiło się trzech wybitnych lekarzy. Na sali był również zapewniony przez nas ratownik medyczny, który od razu pomógł - powiedział nam Michał Żebrowski (39 l.), w którego to Teatrze 6. piętro odbywał się benefis.

Gdy po 15 minutach nadjechała karetka pogotowia, znakomity pięściarz już odzyskał przytomność i puls. Teraz jego zdrowiem zajmują się medycy z warszawskiego szpitala przy ul. Banacha.

Sportowiec przeszedł operację poszerzenia naczyń krwionośnych. Wczoraj był utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej.

- Po uroczystości mieliśmy jechać do domu i Jurek miał się zdrzemnąć. Na 2 w nocy miał nastawić budzik i jechać do Polsatu Sport na nocną galę bokserską, którą miał komentować. Gdyby wtedy doszło do zawału, szansę na jego uratowanie byłyby mniejsze - mówi "Super Expressowi" Alusia, narzeczona Kuleja.

Jerzy Kulej to wyjątkowy twardziel. Ostatnio miał trochę kłopotów zdrowotnych. Miał problemy z okiem i z barkiem, który źle został złożony po złamaniu na nartach. Nigdy się jednak nie poddawał.

Kiedy Jerzy Kulej dostał od Requeiferosa z Kuby straszliwy cios w olimpijskim finale w Meksyku, usłyszał - jak to sam opowiadał - "jak dzwony biją w Warszawie". Teraz pewnie usłyszał dzwony niebios. Ale i wtedy, i teraz nie dał się wyliczyć. Znów wygrał.

Maciej Orłoś (51 l.):

-To była dramatyczna sytuacja, niespotykana. Wszyscy bardzo to przeżyli. Całe wydarzenie nabrało niespodziewanego obrotu spraw. Nagle uśmiech zamarł na twarzach gości i pojawił się niepokój. Co się stało, bo wszystko wyglądało dramatycznie. To była już końcówka benefisu.

Na scenę weszło kilku pięściarzy a wśród nich pan Jerzy. Przemawiał jako drugi. Bardzo sprawnie, mówił o tym, że przygotował kopie medalu olimpijskiego z Meksyku i że chce go wręczyć Danielowi, bo on przecież zawsze był związany ze sportem. I nagle to się stało podczas wręczania tego medalu na scenie. Na szczęście na wyciągniecie ręki byli wybitni lekarze, którzy udzielili mu pierwszej pomocy. Zresztą cała obsługa stanęła na wysokości zadania. Karetka również szybko przyjechała. I później wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy dowiedzieliśmy się że jest w szpitalu i że nie stało się to najgorsze. Życzę panu Jerzemu jak najszybszego powrotu do zdrowia. Przecież tak nam imponował swoimi osiągnięciami. Jesteśmy z panem, panie Jerzy!

Grażyna Wolszczak (53 l.):

Wydarzyła się strasznie przykra sytuacja. Pan Jerzy tak strasznie się wzruszył, podekscytował całą przemową i wydarzeniem. Oczywiście życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia. Jest on po prostu fajnym i bliskim nam człowiekiem.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze

Materiał sponsorowany