- Boli mnie gardło, czuję zatoki. Dobija mnie ten wirus - relacjonuje Włodarczyk. - Skończyłem już brać antybiotyk, teraz do końca tygodnia będę leżał w łóżku i zobaczymy, czy to pomoże - dodaje pięściarz.
"Diablo" nie czuł się na siłach, by polecieć do Moskwy i wyjć do ringu choć nieoficjalnie mówi się, że jego promotorzy nalegali na to, by do rewanżu doszło i do ostatniej chcieli starali się przekonać boksera. - Nie będę tego komentował - ucina Włodarczyk.
Kiedy do mediów wyciekła informacja o stanie zdrowia byłego mistrza, którą jako pierwszy podał "Super Express", promotor Andrzej Wasilewski twierdził, że to jedynie chrypka i jego podopieczny normalnie sparował podczas zgrupowania w Wiśle. - Prawda jest taka, że ten tydzień będzie drugim wyjętym z życia przez chorobę. Sparingi wyglądały tak, że nie miałem nawet siły ciosu zadać. Nigdy wcześniej tak źle się nie czułem - przyznaje "Diablo".
Polak zdaje sobie sprawę, że po rezygnacji z walki 22 maja strona rosyjska może wycofać się z negocjacji odnonie innego terminu starcia. - Mam jednak nadzieję, że Andrzej Wasilewski zrobi wszystko co w jego mocy, by do rewanżu z Drozdem doszło wczeniej czy póniej. Teraz już jednak nic nie zależy ode mnie - podsumowuje Włodarczyk.