"Super Express": - Jesteś zadowolony po obozie w Zakopanem?
Krzysztof Głowacki: - Tak, tradycyjnie wykonaliśmy tam naprawdę dobrą robotę. Oprócz mnie byli jeszcze Krzysztof Włodarczyk i Kamil Szeremeta, przed każdym z nas niebawem duże walki. Nastawienie jest pozytywne, najważniejsze, że zdrowie dopisuje. Cieszę się, że nie mam długiej przerwy między walkami (w ostatnim pojedynku Głowacki pokonał przed czasem Hizniego Altunkayę w czerwu - red.), a chciałbym w tym roku stoczyć jeszcze jeden pojedynek.
- Znasz datę pojedynku (30 września), ale masz trzech potencjalnych rywali. Jak się przygotowywać do takiej walki?
- Znam już nazwisko ewentualnego rywala, z którym się zmierzę, jeśli... nie będzie mi dane walczyć z Breidisem czy Perezem w prestiżowym turnieju World Boxing Super Series. Ale na razie nie mogę go ujawniać. W pełni ufam trenerowi Fiodorowi Łapinowi, to mądry facet i wiem, że odpowiednio mnie przygotuje. Nikomu nie życzę kontuzji, ale bardzo chciałbym wystąpić w turnieju. Gdyby to zależało tylko ode mnie, chciałbym walczyć z Breidisem, bo ma pas WBC.
- Czujesz żal, że jesteś tylko rezerwowym?
- Tak, ale nic na to nie poradzę. Widocznie tak musiało być.
- Dostałeś już propozycję z KSW tak jak Artur Szpilka?
- Nie i na razie nie ma dla mnie takiego tematu, bo wciąż mam jeszcze dużo do zdobycia w boksie. Moim celem jest pas mistrza świata, marzę o kolejnej walce o tytuł i na tym się skupiam. Co sądzę o Arturze? Mam nadzieję, że zostanie w boksie, bo ma jeszcze dużo do udowodnienia. Jest młody i jeszcze dużo przed nim.
- Uporządkowałeś sprawy pozaringowe?
- Jestem w trakcie rozwodu, ale cały czas utrzymuję kontakt z córeczkami i to jest dla mnie najważniejsze. Jestem szczęśliwy.