Mama Artura Szpilki: Dziękuję Bogu, że Arturek żyje [TYLKO U NAS]

2016-01-18 3:00

Deontay Wilder w brutalny sposób wybudził Artura Szpilkę ze snu o mistrzostwie: w dziewiątej rundzie pojedynku w Nowym Jorku posłał Polaka na deski. Chwilę po walce rozmawialiśmy z matką niedoszłego mistrza świata w wadze ciężkiej Artura Szpilki (26 l.), Jolantą Szpilka-Ziemiecką.

- Wielkie emocje towarzyszyły pani podczas walki syna z Deontayem Wilderem....

- (płacz) Gdyby był niepełnoletni, to zabroniłabym mu uprawiania boksu. Bogu dziękuję, że nic mu się nie stało. O mały włos, a dostałabym zawału oglądając tę walkę. Najgorszy cios doszedł do jego szczęki. To cud, że nic mu się nie stało.

Artur Szpilka w szpitalu. Jest przy nim narzeczona [ZDJĘCIE]

- Rozmawiała już pani z Arturem?

- Tak. Czekałam, aż się odezwie. Nie mogłam wytrzymać tej niepewności. Proszę zrozumieć, mojego syna wynieśli z ringu na noszach. Upadł na deski i nic nie kontaktował. Bałam się, że już nigdy go nie zobaczę. Na szczęście wszystko jest w porządku. Wyszedł już ze szpitala i pojechał do hotelu. Ma problem z ręką, ale z głową jest wszystko w porządku.

- Ale duma, gdy wychodził do walki o mistrzostwo świata musiała być ogromna?

- Oczywiście. Jesteśmy wszyscy bardzo dumni z Artura. Wynik walki tego nie zmienia. Pokazał się w niej z bardzo dobrej strony. Poprawił swoje umiejętności znacząco. Wiem, że dopnie swego i kiedyś będzie mistrzem świata. Wierzę w to.

- Kolejne walki Artura mogą być dla pani jeszcze bardziej stresujące?

- Serce matki krwawi, gdy syn wychodzi się bić z tak groźnymi przeciwnikami. Przecież to walka na śmierć i życie. Proszę mnie zrozumieć. Trudno mi teraz rozmawiać o boksie i analizować przebieg starcia. Ta noc była dla mnie bardzo trudna. Ale Artur żyje. Tylko to się liczy.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze

Materiał sponsorowany