- Wielkie emocje towarzyszyły pani podczas walki syna z Deontayem Wilderem....
- (płacz) Gdyby był niepełnoletni, to zabroniłabym mu uprawiania boksu. Bogu dziękuję, że nic mu się nie stało. O mały włos, a dostałabym zawału oglądając tę walkę. Najgorszy cios doszedł do jego szczęki. To cud, że nic mu się nie stało.
Artur Szpilka w szpitalu. Jest przy nim narzeczona [ZDJĘCIE]
- Rozmawiała już pani z Arturem?
- Tak. Czekałam, aż się odezwie. Nie mogłam wytrzymać tej niepewności. Proszę zrozumieć, mojego syna wynieśli z ringu na noszach. Upadł na deski i nic nie kontaktował. Bałam się, że już nigdy go nie zobaczę. Na szczęście wszystko jest w porządku. Wyszedł już ze szpitala i pojechał do hotelu. Ma problem z ręką, ale z głową jest wszystko w porządku.
- Ale duma, gdy wychodził do walki o mistrzostwo świata musiała być ogromna?
- Oczywiście. Jesteśmy wszyscy bardzo dumni z Artura. Wynik walki tego nie zmienia. Pokazał się w niej z bardzo dobrej strony. Poprawił swoje umiejętności znacząco. Wiem, że dopnie swego i kiedyś będzie mistrzem świata. Wierzę w to.
- Kolejne walki Artura mogą być dla pani jeszcze bardziej stresujące?
- Serce matki krwawi, gdy syn wychodzi się bić z tak groźnymi przeciwnikami. Przecież to walka na śmierć i życie. Proszę mnie zrozumieć. Trudno mi teraz rozmawiać o boksie i analizować przebieg starcia. Ta noc była dla mnie bardzo trudna. Ale Artur żyje. Tylko to się liczy.