"Super Express": - Gotowy do walki?
Marcin Tybura: - Wszystko jest tak, jak być powinno. Jestem dobrze przygotowany i zmotywowany do zwycięstwa. Czuję się lepiej niż kiedykolwiek.
- Ostatnio na charytatywnej gali stoczyłeś pokazową walkę z redaktorem naczelnym "Super Expressu" Sławomirem Jastrzębowskim. Czujesz się dzięki temu lepiej przygotowany?
- Oczywiście! Doświadczenie bokserskie, jakie wyniosłem z tej walki, pomoże mi z tak doświadczonym zawodnikiem jak Arlovski.
- Arlovski cztery ostatnie pojedynki przegrał...
- Nie zwracam na to uwagi, bo poniósł porażki z zawodnikami ze ścisłego topu. Choćby ostatnia porażka z Francisem Ngannou, przecież to facet, który niedługo może dostać walkę o pas mistrza. Arlovski to nie jest to ten sam zawodnik, gdy święcił największe triumfy, ale nie ma mowy o lekceważeniu.
- Jesteś dość wyraźnym faworytem bukmacherów (za złotówkę postawioną na Tyburę można zarobić 1,44 zł, a na Arlovskiego - 2,62 zł). To pomaga?
- Nie czuję się faworytem, bo to Andrei jest wyżej w rankingu i w przy-padku wygranej mam sporo do ugrania. Jestem zaskoczony tym, że jestem faworytem i to tak wyraźnym. Spodziewałem się bardziej wyrównanych kursów. Sam na siebie nie postawię, bo nigdy tego nie robię, a znajomych też nie będę namawiał, bo niewiele jest do wygrania (śmiech).
- Nie będzie problemu z aklimatyzacją?
- Będę w Singapurze już 10 dni przed galą, więc zdążę się przyzwyczaić. Mój organizm dobrze reaguje na zmianę stref czasowych, nigdy nie miałem z tym problemu. Byłem już kiedyś w Chinach czy na Filipinach i dobrze się czułem.
- Kiedy walka o pas?
- Patrzę realnie i zachowuję cierpliwość. Do walki o pas zrobiła się spora kolejka i trzeba poczekać. Jeśli wygram z Arlovskim, to awansuję w rankingach, potem powalczę z kimś z pierwszej piątki i może wtedy?