"Super Express": - Walka z Głowackim ma być dla ciebie nowym początkiem.
Marco Huck: - Zgadza się. Moja misja to podbicie Ameryki, tak jak wcześniej zrobiłem to z Europą. Chcę pokazać amerykańskim fanom, kim jestem i co potrafię. Mój efektowny styl będzie im pasował. Nie chcą się nudzić jak na walkach Kliczki. Chcą rozrywki, a ja im ją zapewnię.
- Głowacki zapowiada niespodziankę. Mówi, że będziesz w szoku.
- Każdy rywal przed walką ze mną dużo gada, a potem wszyscy padają z hukiem. Głowacki ma perfekcyjny rekord i jest obowiązkowym pretendentem, ale jego najmocniejszy przeciwnik Nuri Seferi już 9 lat temu był dla mnie tylko tłem. Strasznie go zlałem.
- Kilkanaście lat temu jako amator pokonałeś Jacka Głowackiego, brata Krzysztofa. Po walce prawie doszło do burdy. Już wtedy mogłeś pierwszy raz pobić się ze swoim najbliższym rywalem.
- Zlałem w ringu już tylu gości, że nie da się wszystkich spamiętać. Ta sytuacja mi uciekła, ale niech Głowacki przyzwyczaja się do bólu. Czeka go to samo co jego brata. Wygram, Co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
- Traktujesz czternastą obronę tytułu mistrzowskiego szczególnie?
- To rekordowa obrona, ale zawsze mówiłem, że marzy mi się waga ciężka. Wkrótce przeniosę się tam na stałe i pewnego dnia zostanę pierwszym niemieckim czempionem wszechwag od czasu Maxa Schmelinga.