O planowanym pozwie "Masa" mówił w kwietniu w "Super Expressie". - Mój adwokat złożył pozew przeciwko Mariolce za oczernianie mnie. Żądam od niej 100 tysięcy dolarów. Chcę ją upodlić, chcę, żeby ją bolało. Wiem, że na pewno z nią wygram - mówił były członek mafii pruszkowskiej.
Ponieważ Jarosław S. ma wciąż statut świadka koronnego, sąd zdecydował o wyłączeniu jawności rozprawy. "Masa" przyjechał do Rzeszowa w dużej kolumnie pojazdów z dwoma busami (jechał jednym z nich). Rozprawa toczyła się za specjalnie postawionym parawanem. Mariola Gołota pojawiła się w sądzie ok. godz. 13.15 w towarzystwie męża Andrzeja. Po dwóch godzinach opuściła salę rozpraw. Była zdenerwowana.
- Bałam się, stojąc ok. 1,5 metra obok tego człowieka, który nęka nas już od dłuższego czasu - powiedziała. - To ja jestem ofiarą, ale mogłam liczyć tylko na wsparcie męża, podczas kiedy ten przestępca chroniony był przez kilkunastu uzbrojonych ludzi.
Jak się okazało, "Masa" domaga się od Marioli Gołoty 100 tysięcy, ale nie dolarów, tylko złotych. Żąda też przeprosin. Wyrok jednak nie zapadł. Gołotę reprezentuje spółka prawnicza EIG Law and Tax. Rozprawa została odroczona do 23 lutego. Wtedy ma się odbyć kolejny cyrk z kolumną pojazdów, zamykaniem ulic i uzbrojonym po zęby oddziałem. Oczywiście wszystko na koszt podatników...