Nowa siła w polskim boksie? To oni spełnią "Sen o Warszawie" Andrzeja Fonfary

2018-06-07 20:42

16 czerwca spełni się marzenie Andrzeja Fonfary (38 l., 29-5, 17 k.o.) i jego kibiców, bo tego właśnie tego dnia były pretendent do tytułu mistrza świata stoczy drugą walkę w Polsce, a pierwszą w ukochanej Warszawie. Sprawdziliśmy, kto stoi za sprowadzeniem „Polskiego Księcia” do stolicy, jaki ma pomysł, by gala różniła się od pozostałych oraz dlaczego… nie chce współpracować z innymi polskimi promotorami.

Andrzej Fonfara od lat mieszka i prowadzi interesy w Stanach Zjednoczonych, ale wielokrotnie podkreślał silny związek z Warszawą. Pochodzi z podradomskich Białobrzegów, ale pierwsze pięściarskie kroki stawiał w Gwardii, a w wieku 13 lat przeniósł się do Legii, gdzie trenowali go m.in. medaliści olimpijscy Krzysztof Kosedowski czy Kazimierz Szczerba. Za Oceanem toczył twarde boje (m.in. niezapomniana pierwsza walka z Adonisem Stevensonem czy wojna na wyniszczenie z Nathanem Cleverlym), ale zawsze podkreślał, że marzy o walce w Warszawie. Inne miejsce nie wchodziło w grę. W końcu jego „Sen o Warszawie” się spełni – 16 czerwca na Torwarze zmierzy się z Ukraińcem Ismaiłem Siłłachem (33 l., 25-5, 19 k.o.). 

Kto to zorganizuje?

Organizatorami Warsaw Boxing Night są: agencja sportowo-marketingowa Warsaw Sports Group (WSG), znany z cyklu gal “Granda Pro” Legia Fight Club i Fonfara Promotions. Kartą walk i kwestiami sportowymi zajmują się głównie dyrektor sportowy LFC Michał Chmielewski do spółki z Markiem Fonfarą, natomiast za logistykę i promocję gali odpowiada WSG (dawniej Warsaw Tennis Team Promotions), która od strony marketingowej opiekuje się m.in. nadzieją polskiego tenisa Igą Świątek, mistrzynią świata w wioślarstwie Weroniką Deresz, a teraz zaufał im Fonfara. W ubiegłym roku zorganizowali międzynarodowy zawodowy turniej kobiecego tenisa, zaliczany do rankingu WTA WSG Open (w tym roku ma być powtórka). – Szczególnie wyjątkowy jest dla nas tegoroczny młodzieżowy turniej Roland Garrosa, w którym po raz pierwszy wystąpiło trzech naszych juniorów: Iga Świątek, Stefania Rogozińska-Dzik i Daniel Michalski. Wszyscy z Legii, od nas – dumnie podkreśla prezes WSG Artur Bochenek. Teraz dumą jego i jego partnerów ma być Warsaw Boxing Night. – Czy jesteśmy szaleńcami, porywając się na organizację boksu w Warszawie? Raczej nazwałbym nas pasjonatami, którym przyświeca trochę inna idea i cele niż pozostałym promotorom – tłumaczy.
 
A może, by tak wynająć stadion?
 
Tradycja i historia – te słowa kilkukrotnie padają w trakcie naszego ponad godzinnego spotkania. Gala nosi tytuł "Back to the game" i ma to być powrót do gry nie tylko Andrzeja Fonfary w nowej kategorii wagowej (junior ciężka), ale przede wszystkim powrót wielkiego boksu do Warszawy. - W tym roku mija dokładnie 100 lat odkąd warszawiacy obejrzeli pierwsze walki pięściarskie po I wojnie światowej. Sukcesy polskiego pięściarstwa są ściśle związane z Warszawą i chcemy opowiedzieć kibicom historię warszawskiego boksu od czasów "Teddy'ego" Pietrzykowskiego do Andrzeja Fonfary – opowiada Bochenek. Organizatorzy chcą zaprosić na galę byłych pięściarzy, którzy w przeszłości zdobywali medale mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich lub rodziny tych, którzy już nie żyją. Lista honorowych goście zostanie ogłoszona w ostatniej chwili – organizatorzy chcą, by wybitni przed laty zawodnicy czuli się jak VIP-y i nie dowiedzieli się o zaproszeniu z prasy.

Jak w ogóle powstał pomysł organizacji gali? - Siedzieliśmy sobie z Andrzejem i Markiem Fonfarami w Sports Barze przy stadionie Legii i Andrzej w pewnym momencie powiedział, że być może to jest ten moment, kiedy powinien powalczyć w Polsce. Od lat marzył o walce w Warszawie i w pierwszej chwili rozmawialiśmy nawet o ewentualnej gali na stadionie Legii. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, jak ciężko jest wypełnić taki obiekt i wg. mnie na dzisiaj to niemożliwe. Boks w ostatnich latach uciekł ze stolicy do mniejszych miast, gdzie ze względów finansowych i logistycznych łatwiej zorganizowąć galę. Ostatnia wielka gala na Torwarze była w 2006 roku (Włodarczyk – Cunningham) i daj Boże, żeby udało się teraz ten Torwar zapełnić – mówi Bochenek.

Wynajęte taksówki, billboardy na mieście

Choć WSG dopiero zadebiutuje na bokserskim rynku, w kwestiach promocyjnych już wyprzedza niektórych promotorów o kilka długości. "Cała Legia Zawsze Razem" – często powtarza legijna brać, a organizatorzy WBN na własnej skórze mogli się przekonać, że nie są to słowa rzucane na wiatr. Galę promują wszystkie kanały w social mediach Legii Warszawa, a jak wielkie jest to medium chyba nie trzeba dodawać (oficjalna strona Legii ma prawie milion polubień na Facebooku). Ponadto, po Warszawie jeździ 100 taksówek, oklejonych reklamą gali, a kilkanaście stołecznych billboardów informuje o wydarzeniu już od kilku tygodni. W promocję gali aktywnie włączyła się także telewizja Polsat, której kamery codziennie towarzyszą bohaterom gali na zgrupowaniu w Zakopanem. Andrzej Fonfara udzielił już kilkanaście wywiadów, a w sieci regularnie ukazują się vlogi z jego udziałem. - Gdzieś czytałem, że niewielu ludzi wie o gali, bo jest słaba promocja. To ja się pytam, co możemy zrobić więcej? Staramy się jak możemy i śmiem twierdzić, że przy promocji wydarzenia wykonujemy większą robotę niż inni przy swoich galach. Nie jest to łatwy kawałek chleba, ale mamy cel i pasję i chcemy to robić – mówi Bochenek.

Niezależność ma być ich siłą

10 minut po ogłoszeniu powrotu Andrzeja Fonfary do Polski, telefon Artura Bochenka był już rozgrzany do czerwoności od nadmiaru ofert współpracy od innych promotorów. Organizatorzy WBN od początku postawili na współpracę z Polsatem więc siłą rzeczy spotkali się z Mateuszem Borkiem, by porozmawiać o gali. - Finalnie do współpracy nie doszło, po prostu nie dogadaliśmy się na kilku płaszczyznach. To była jednak nasza świadoma decyzja, po prostu nie chcemy współpracować z żadnym promotorem, by później nikt nie powiedział, że z kimś się związaliśmy, albo z kimś jesteśmy skonfliktowani. Jesteśmy niezależni, jesteśmy związani tylko z Legią. Nie interesowała nas więc współpraca ani z Mateuszem Borkiem, ani Andrzejem Wasilewskim, ani Tomaszem Babilońskim. Chcemy trzymać się z daleka od tego, co obserwujemy ostatnio w polskim boksie. Chcemy iść swoją drogą – tłumaczy Bochenek.

Takie podejście natualnie nie ułatwiło kompletowania karty walk, jednak wydaje się, że ta i tak jest solidna. - Większość pięściarzy związanych jest z promotorami, ale pokazaliśmy, że da się ułożyć silną kartę walk z pięściarzy związanymi z Warszawą. To było nasze główne kryterium, by w jednym narożniku był zawodnik ze stolicy bądź okolic. Ta karta w 90 % jest taką, jaką sobie wymarzyliśmy na początku – twierdzi Bochenek. Warszawskie wróble ćwierkają, że pozostałe 10 % to miał być występ Dariusza Sęka, jednak ten otrzymał ofertę nie do odrzucenia walki z Anthonym Yarde 23 czerwca w Londynie o pas WBO European w wadze półciężkiej. Ogółem na WBN obejrzymy 3 pojedynki olimpijskie oraz 5 zawodowych.

Nie chcą być nowym graczem

Organizatorzy WBN przekonują, że jest szansa, by impreza była cykliczną, jednak wszystko zależy od tego, co wydarzy się 16 czerwca. - Ryzyko finansowe gali jest duże, ale gdyby nie było nas na to stać, to po prostu byśmy się w to nie angażowali. Wiadomo, że karta walk nie kosztuje 3 złote, ale podjęliśmy to ryzyko świadomie. Jeśli uda się zarobić to byłoby super, ale jeśli nie to nie będzie tragedii. Imprezę uznam za sukces, jeśli kibice po gali stwierdzą, że nasz pomysł na boks jest fajny. To będzie dla nas wystarczające – przekonuje Bochenek. 
Od jakiegoś czasu modne w środowisku pięściarskim jest określanie z której ligi wywodzi się dany promotor. Więc w której lidze chce grać promotor Bochenek? - Ze względów formalnych wyrobiłem licencję promotorską, ale nie zależy mi na tym, by być nowym graczem na rynku. Nie gramy w żadnej lidze. Gala na Torwarze to nasze prywatne mistrzostwa świata – podsumowuje.

Najnowsze