"Super Express": - To pan zasugerował zmianę trenera Arturowi Szpilce?
Andrzej Wasilewski: - Przyznam szczerze, że o zmianie trenera dowiedziałem się przed chwilą z... mediów. Ale nie jestem zaskoczony, bo nastąpiło coś, co moim zdaniem było nieuniknione.
- Jak pan oceni współpracę Artura z Romanem Anuczinem?
- Mam do niego ogromną sympatię, bo prywatnie go bardzo lubię, ale jeśli chodzi o Artura to moim zdaniem ta współpraca była bardzo niekorzystna. Roman przygotowywał Artura przyzwoicie pod względem fizycznym, ale taktycznie? Zero. Technicznie? Zero. Kontakt w narożniku? Zero. Ciężko znaleźć jakiś pozytyw w tych aspektach.
W pewnym momencie Artur wziął sprawy trenerskie w swoje ręce. Kiedy ogłosił wyjazd do Ameryki i zmianę trenera to była dla nas wielka niespodzianka i pewnego rodzaju afront w stosunku do Fiodora Łapina. Mimo tego, pomagaliśmy Arturowi i mu doradzaliśmy, ale ostateczne decyzje podejmował sam. Mam taką refleksję, że w ostatnim roku w polskim boksie sporo było porażek zawodników, którzy wiedzieli najlepiej i sami sobie wszystko ustawiali. Pięć nazwisk bym znalazł, ale nie będę ich wymieniał, żeby nie załamywać chłopaków.
- Kto będzie następnym trenerem Artura i czy przy wyborze szkoleniowca zawodnik znów będzie miał wolną rękę?
- Są pewne pomysły, ale niech Artur robi to po swojemu. W pewnym momencie dobrze zrobiła mu zmiana szkoły na amerykańską. Ronnie Shields miał umiejętności, w USA miał dużo sparingpartnerów i siedząc tam, był skupiony wyłącznie na boksie. To sprawiało, że coś nowego w boksie Artura się pojawiało. Potem już była tragedia... Jak sobie przypomnę walkę z Mariuszem Wachem, gdzie Artur miał kondycję na 4 rundy... To był kompletny dramat.
- Kontaktowaliście się z Siergiejem Radczenką ws. rewanżu?
- Tak i oczywiście Siergiej krzyknął sobie za rewanż horrendalne pieniądze. Zachowujemy jednak spokój. Umówmy się, nie jest to pięściarz wielkiej klasy, choć oczywiście jego postawa w ringu, jak i poza nim budzi szacunek. Powinien być wdzięczny Polakom, bo zarobił tutaj kolosalne pieniądze, szczególnie biorąc pod uwagę jego rekord i miejsce w rankingu. Duże kilkadziesiąt tysięcy euro na pewno nie wchodzi w grę, ale wierzę, że Siergiej pójdzie po rozum do głowy. My i tak na razie się nie śpieszymy, bo w związku z koronawirusem, ciężko cokolwiek teraz zaplanować. Z całą pewnością Radczenko nie dostanie lepszej oferty niż nasza.
- A Szpilka zejdzie z warunków finansowych?
- Nie rozmawialiśmy o tym, ale przyznam szczerze, że gdy składaliśmy kartę walk na Łomżę i zaproponowaliśmy mu stawkę, to Artur powiedział, że kategorycznie za te pieniądze nie będzie boksował. Oczywiście, w porównaniu do tego, co zarabiał w Stanach to, nie boję się użyć tego słowa, stawka za walkę w Łomży była śmieszna. Gaża jaką chciał to prawdopodobnie byłby cały budżet Łomży. W pewnym momencie nie braliśmy go pod uwagę na tę galę.
- W końcu zmienił zdanie?
- Wyjechał na obóz do Hiszpanii i najwyraźniej emocje opadły. Nie wiem czy zrozumiał, że obracamy się w innych realiach finansowych, czy po prostu uznał, że najważniejszy jest powrót do ringu, ale na szczęście przemyślał sprawę i wystąpił w Łomży.
- Wierzy pan, że uda się doprowadzić do rewanżu?
- Tak, jeśli po drodze nie przydarzą się niezależne od nas rzeczy, jak kontuzja itd. Kiedy do takiego rewanżu mogłoby dojść? Nie mam pojęcia. Termin roboczy mieliśmy na 25 kwietnia, ale w związku z sytuacją z koronawirusem, przestaliśmy nad tą datą pracować. Może uda się zorganizować coś w maju? Trudno powiedzieć.