"Super Express": - Pamięta pan Joshuę z pierwszego treningu?
Sean Murphy: - Pierwsze, co mi się kojarzy, to że... buzia mu się nie zamykała. Przy każdym ćwiczeniu zadawał mnóstwo pytań. "Dlaczego wyprowadzamy cios w ten sposób?", "dlaczego nogi muszą tak pracować?". Wszystko chciał wiedzieć. Miał spore braki techniczne, ale chciał się uczyć, co bardzo mi się podobało. Poza tym, miał bardzo dużo siły. Jako 18-latek podczas tarczowania złamał mi rękę w nadgarstku i do dziś mam sporą bliznę na pamiątkę, a na pierwszym sparingu znokautował niezłego Słowaka, który u nas trenował.
- Spodziewał się pan, że zajdzie tak daleko?
- Nie ma na świecie trenerów, którzy o młodym chłopaku powiedzą "tak, to będzie przyszły mistrz". Ci, którzy tak mówią, opowiadają bzdury. Gdy zaczynał w wieku 18 lat, trenerzy nie chcieli go dopuszczać do walk, twierdzili że to za wcześnie. Po dwóch nokautach nagle wszyscy zmienili o nim opinię.
- Jakie miał wady?
- Dużo gadał (śmiech). "Josh" jest bardzo uprzejmy, nikomu nie odmawia pogawędki i zdarzało się, że przez to nie koncentrował się na treningu. Gdy bywał za bardzo rozluźniony, krzyczałem na niego: "co ty, do cholery, robisz?". Zdarzało mi się też na niego przeklinać, ale prawda jest taka, że dla trenera, nie ma lepszej osoby do współpracy, niż Anthony. To wzór do naśladowania, bo chce ciężko pracować i robi to, co się do niego mówi.
- Jak ocenia pan ostatnią walkę Anthony'ego z Aleksandrem Powietkinem (Joshua wygrał przez t.k.o. w 7. rundzie - red.)?
- To była trudna walka dla Anthony'ego. Byłem trochę zaniepokojony, bo wiedziałem, że w ostatnim tygodniu był trochę przeziębiony. Na początku walki przyjął za dużo ciosów, ale ostatecznie liczy się to, że wygrał i idzie do przodu. Nie zawsze można być gotowym na sto procent.
- To możliwe, by doszło do jego walki z Deontayem Wilderem?
- Tak, tylko że w boksie jest za dużo polityki i trudno znaleźć porozumienie na wszystkich płaszczyznach. Nie sądzę, żeby Deontay zgodził się na walkę do Anglii, z kolei "Josh" nie musi latać do USA. Dlaczego miałby to robić? Ma trzy pasy mistrzowskie (WBA, WBO, IBF), a Deontay - tylko jeden (WBC).
- Teraz to bardziej Wilder potrzebuje walki z Joshuą, a nie odwrotnie.
- Sto procent racji. Anthony mówi, że może walczyć za granicą, ale myślę, że jeszcze nie czas na to. W Anglii jego walki wyprzedają 90-tysięczne Wembley, Wilder nie ma tylu fanów u siebie. Sądzę, że w USA więcej ludzi zna Joshuę, niż Wildera, dlatego większy sens miałby pojedynek w Anglii. Poza tym, tutaj obaj mogą zarobić większe pieniądze niż w USA.
- 1 grudnia ma dojść do walki Wildera z Tysonem Furym. Jak pan to widzi?
- Stawiam na Wildera, ale nie zdziwię się, jeśli wygra Tyson. Jeśli Wilder będzie aktywny od pierwszych rund, może stłamsić Fury'ego, którego przecież nie było w boksie prawie trzy lata. Nie sądzę, żeby wrócił do tamtej formy. Z drugiej strony, Tyson to... człowiek-zagadka. Jest nieprzewidywalny.
- Do zespołu Anthony'ego dołączył polski trener Remigiusz Kubas, którego pan doskonale zna.
- Remik pracuje w Finchley Boxing Club od 4 lat. Od niedawna pracuje z Joshuą, a przed walką z Powietkinem rozgrzewał mistrza. Wykonuje dobrą robotę, pomaga AJ-owi w wielu kwestiach.