Po marcowej porażce Proksa długo nie mógł dojść do siebie. - Nie spałem przez miesiąc, dlatego od razu poprosiłem promotora, by porozmawiał na temat rewanżu - wspomina "Super G". Wczoraj Polak zrobił wszystko, by pokazać, że przegrana była wypadkiem przy pracy. Odzyskał pas i był lepszy w każdym aspekcie bokserskiego rzemiosła. W 1. rundzie rozciął rywalowi łuk brwiowy idealnym lewym prostym. W następnych narzucił swój styl, a w ósmym starciu powalił Hope'a atomowym prawym sierpem, po którym sędzia przerwał walkę.
- Zamierzałem ośmieszyć rywala, chciałem żeby poczuł się tak jak ja po tamtej porażce - mówił Proksa, który w czasie walki prowokował przeciwnika - zachęcał go do ataków, opuszczając ręce. Jednak nawet surowy trener Fiodor Łapin (45 l.) nie miał o to pretensji. - Grzesiek bawił się w ringu i pokazał swój boks - podsumował szkoleniowiec.
Następnym rywalem Proksy może być Brytyjczyk Darren Barker, były challenger do pasa WBC. - Chciałem walczyć z nim już dwa lata temu. Teraz jestem mistrzem Europy i chętnie się z nim zmierzę - zakończył "Super G".