Po walce z Litkiewiczem zmierzy się w grudniu z Michałem Żeromińskim (26 l., 5-1, 1 k.o.). To dla niego pierwsze pojedynki z rywalami o dodatnim bilansie zwycięstw. - Chcę podnosić sobie poprzeczkę, więc czas na poważnych przeciwników. Przy okazji zarobię więcej pieniążków na święta - zaznacza Przemek.
Czytaj także: Mariusz Wach wróci za miesiąc?
Dziś żyje z boksu. Przeprowadził się ze Słupska do Warszawy i trenuje w grupie Andrzeja Wasilewskiego i Piotra Wernera. Trzy lat temu, po zdobyciu brązowego medalu na mistrzostwach Europy kadetów, jego życie wyglądało zupełnie inaczej.
- Na amatorstwie stoczyłem sto walk, a przegrałem trzy lub cztery. Pieniędzy nie zarabiałem, więc zaciągnąłem się jako drwal w lasach pod Słupskiem. Przez dwa lata wycinałem drzewa, nosiłem kołki. Teraz nie rąbie się drzew siekierami. Obsługiwałem piłę, która ma 5 koni mechanicznych, więc niejeden bokser pewnie miałby problemy z jej utrzymaniem - wspomina Runowski.
Zobacz również: Pacquiao vs. Rios: Manny rozbije bank
- To ciężka praca, szczególnie zimą, kiedy mróz był taki, że nie dało się utrzymać piły i musieliśmy rozpalać ogniska. Zarabiałem 1200 złotych miesięcznie, a wielu moich kolegów rąbie drzewa do dziś. Nikomu tego nie polecam - dodaje pięściarz, który potem trafił na testy przeprowadzane przez grupę Knockout Promotions. Wpadł w oko promotorom i w lutym podpisał wieloletni zawodowy kontrakt. - Przemek to ciekawy i perspektywiczny zawodnik. Wiążemy z nim duże nadzieje - chwali podopiecznego Andrzej Wasilewski.
Runowski robi wszystko, by nie musieć wracać do ciężkiej pracy. - Oglądam w akcji Floyda Mayweathera i innych mistrzów mojej wagi i marzę, żeby za 4-5 lat walczyć w USA. Wierzę, że się uda - kończy.
Nie przegap!
Gala w Jastrzębiu-Zdroju, sobota
19.30, Polsat Sport
22.15 Polsat