"Super Express": - Jak się czujesz przed walką życia?
Dariusz Sęk: - Trafiła się szansa walki na dużej gali, więc biorę byka za rogi i jadę tam, aby wygrać. Nie miałem dużo czasu na przygotowania, bo dowiedziałem się o tej walce półtora tygodnia temu, ale cały czas podtrzymywałem formę, bo przecież miałem walczyć o pas Unii Europejskiej.
- Parę lat temu sparowałeś z Woge. Jak go pamiętasz?
- Jest silniejszy ode mnie, ale jest dosyć statyczny i często się odsłania. Ja jestem lepszy technicznie i bardziej doświadczony. Mam większy zasięg rąk i lepiej pracuję na nogach. Moi sparingpartnerzy często narzekają, że niewygodnie boksuje się z wysokim mańkutem, takim jak ja. I Niemiec się o tym przekona.
- Nie obawiasz się kilkutysięcznej niemieckiej publiczności?
- Nie, bo ja też będę miał w Berlinie swoich kibiców, konkretnie... 5 lub 6 (śmiech). Mówiąc serio, nakręca mnie to, że jadę do paszczy lwa, gdzie kilkanaście tysięcy ludzi będzie przeciwko mnie.
- Pojedynek na tak dużej gali wiąże się pewnie z dobrą kasą...
- Za tę walkę dostanę najlepszą wypłatę w dotychczasowej karierze, ale nie jest to jakaś kosmiczna kwota. Tutaj chodzi przede wszystkim o wyzwanie. Cieszę się, że mogę robić to, co lubię, a przy okazji biorę za to pieniądze.
Nie przegap!
Walka Sęk - Woge, sobota, godz. 19.00, Polsat Sport