Sensacja jest tym większa, że Pavlik walczył u siebie, w Atlantic City, a Martinez przeszedł z niższej wagi (junior średniej), w której był mistrzem WBC.
Argentyńczyk zaskoczył Pavlika szybkością. Amerykanin był wolny jak keczup, ani razu nie udało mu się wyprowadzić nokautującego ciosu. Pavlik nosi ringowy przydomek "Ghost" (Duch), ale to Martinez był w tej walce nieuchwytnym duchem.
Pretendent miał przewagę od początku do końca walki, tylko w siódmej rundzie miał kłopoty.
Pavlik, który wcześniej okrutnie maltretował rywali, po walce sam wyglądał jak ofiara rozboju: miał podpuchnięte oczy i rozcięte łuki brwiowe, był zakrwawiony... Sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości, zgodnie wytypowali sensacyjną wygraną Sergio Martineza: 115-111, 116-111 i 115-112.
W kontrakcie na walkę była klauzula o rewanżu. Należy więc się spodziewać wojny Martinez - Pavlik II.