"Super Express": - Trudno było przestawić się na treningi bokserskie?
Izu Ugonoh: - Nie, to moje naturalne zajęcie i dobrze było do niego wrócić! Delikatnie zmodyfikowałem przygotowania, było trochę mniej treningów siłowych i czuję, że jestem w najwyższej dyspozycji.
- Zauważyłeś wpływ tańca na twój boks?
- Tak, taniec przede wszystkim wpłynął na moją elastyczność. Zauważyłem, że mam większą rotację w biodrach, co z kolei przekłada się na mocniejszy cios. Treningi taneczne są trudniejsze niż bokserskie.
- Czyli nie żałujesz występu w programie....
- Nie, ale gdyby ktoś mnie zapytał, czy ponownie wziąłbym udział, tobym się nie zgodził. Ten program jest bardzo wymagający, a ja nie lubię robić czegoś na pół gwizdka. Dawałem z siebie wszystko, a odbijało się to na boksowaniu. Był mały konflikt interesów i nie chciałbym jeszcze raz przechodzić przez to wszystko.
- Stałeś się popularniejszy?
- Będąc w Polsce odczułem to, że rozpoznawalność wzrosła, zyskałem nowych kibiców. Pojawiły się też propozycje reklamowe, a ich efekty kibice być może zobaczą jesienią.
- Przed tobą chyba występ na prestiżowej gali Polsat Boxing Night?
- Dokładnie. Toczą się rozmowy na ten temat i sądzę, że może to być ekscytująca walka. Ale nie zapominam o czwartkowej przeszkodzie, potem chcę powalczyć jeszcze we wrześniu, a dopiero w listopadzie w Polsce.
- Co wiesz o rywalu?
- Niewiele, zostawiłem tę kwestię trenerowi. Ostatnio zobaczyłem go po raz pierwszy. Jest dużo niższy ode mnie i będę musiał wykorzystać swoją naturalną przewagę, czyli wzrost i zasięg ramion. Nie lekceważę go, ale wiem, co robić, i jeśli nadzieje się na mój cios, to walka może skończyć się szybko.
- Ramirez nie powinien być trudnym wyzwaniem.
- Ale walka z nim musi się odbyć, bo wracam po przerwie, muszę się rozruszać". Wielkie pojedynki przyjdą, w przeciwnym wypadku nie miałbym motywacji, żeby tak trenować. Przyszły rok będzie kamieniem milowym w mojej karierze. Będą się działy duże rzeczy, nie mam co do tego wątpliwości.