"Super Express": - Przede wszystkim, czy jedziesz do Niemiec zdrowy?
Mariusz Wach: - Tak, w stu procentach. Rozłąka z boksem trwała długo, ale skoro w pewnym momencie nie mogłem biegać ani uderzać, to trudno, by było inaczej. Przerwa mi posłużyła, wyleczyłem się.
- Co ci dolegało?
- Miałem problem z palcem u nogi, musieli mi go skrócić. Na szczęście nie trzeba było usuwać całego.
- Teper jest faworytem tej walki.
- Nie interesuje mnie to, wejdę do ringu i zrobię swoje. Wiem, że jest niewygodny, boksuje zza podwójnej gardy, rozpycha się, ale jestem spokojny.
- Nie obawiasz się niemieckich sędziów?
- Obawiam, dlatego muszę to wygrać przed czasem. Nigdy wcześniej nie nastawiałem się na nokaut, ale w tym przypadku jest inaczej. Pójdę na wojnę!
- Walka z Teperem jest bardziej opłacalna niż pojedynek z Kabayelem o pas EBU, który ci oferowano?
- Tak, ale nie chodziło tylko o pieniądze. Walka z Kabayelem miała się odbyć w lutym i miałbym miesiąc na przygotowania. To za mało. Czułbym się źle bez porządnego obozu. Teraz wchodzę do ringu bez obaw.
- Co z twoimi występami w MMA?
- Teraz koncentruję się na boksie. Oferta z KSW czeka i... jeszcze poczeka. Ale wrócimy do tego tematu.