Poprzedni sezon był szczególnie nieudany dla polskich skoczków. Oczywiście, życiowy wynik osiągnął Aleksander Zniszczoł, który zajął 19. miejsce w klasyfikacji generalnej i po raz pierwszy w karierze stawał na podium konkursu PŚ. Niestety, dużo gorzej radzili sobie liderzy kadry, czyli Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Kamil Stoch. Co więcej, najlepsi zawodnicy mieli dużo zastrzeżeń do tego, co w okresie przygotowawczym zaproponował Thomas Thurnbichler. Ostatecznie Adam Małysz starał się zrozumieć obie strony i nie podejmował pochopnych decyzji, dlatego też Thurnbichler pozostał na swoim stanowisku, ale Kamil Stoch do nowego sezonu przygotowuje się z osobistym trenerem, którym został Michal Doleżal, były trener całej polskiej kadry. Prezes PZN nie chce jednak szaleć jeśli chodzi o przewidywania na kolejne starty polskich skoczków.
Adam Małysz nie chciał odpowiedzieć na to pytanie. Pamięta co było rok temu
Adam Małysz w rozmowie z „Faktem” został zapytany o to, jakie ma odczucia przed nowym sezonem w Pucharze Świata. „Orzeł z Wisły” wprost przyznał, że boi się po poprzednim sezonie snuć przewidywania, jednak nie był do końca czarnowidzem. – Szczerze mówiąc, po minionym roku boję się cokolwiek przewidywać. Latem wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku, a później jakby strzelił piorun. Dlatego podchodzę do tego bardzo ostrożnie. Patrząc jednak na chłopaków, jak teraz trenują, widać radość w tym, co robią. To jest bardzo pozytywne. Można spokojnie założyć, że ta praca powinna przynieść efekty. Czy tak będzie, musimy poczekać, nie tylko na letnie zawody, ale również na zimowe – powiedział Adam Małysz.