„Super Express” - Jak ten trudny czas spędza pan i pana rodzina?
- Spędzam go przede wszystkim w domu. Mam to szczęście, że mam dom z ogrodem. Ale to oznacza, że i zaległości w pracy mam sporo, nawet z poprzednich lat. Teraz mogę to odrobić. Widzę więc choć taki plus. Ale łatwo nie jest, bo żeby zrobić coś w ogrodzie, posadzić czy przesadzić, trzeba by podjechać do sklepu czy do sadowników i coś kupić. Tymczasem trzeba robić tym, co jest pod ręką. Jest jednak wiele innych prac obok ogrodowych, które same się nie zrobią. I chyba zrobiłem dużo więcej niż przewidywałem.
- Nie czuje się pan oblężony przez epidemię?
- Myślę, że to ograniczenie swobody powoduje, że każdy z nas czuje się trochę więźniem. Dla mnie komfortem jest to, że mam dom, ogród i prace do wykonania. To samo dotyczy pracy w Polskim Związku Narciarskim, którą wykonuję zdalnie. Ale przydałoby się już spotkać bezpośrednio, bo trudno wszystko uzgodnić telefonicznie czy na Skypie.
- Czego panu najbardziej brakuje?
- Swobody, by móc się ruszyć, coś kupić, załatwić sprawy. A jeszcze bardziej wyjazdu na urlop z żoną. Zawsze czyniliśmy to po sezonie, a teraz było to niemożliwe. Psychicznie odpoczywa się przecież wtedy, gdy się wyjedzie.
- A jest jakaś korzyść z tej sytuacji?
- Jest ten plus, że mogę spędzić czas z żoną i córką, którego nigdy nie było aż tyle. Wcześniej śmialiśmy się, że gdybyśmy tak długo przebywali razem, to nie wiadomo , jak by się to skończyło. Podobno w USA dochodzi do pobić, rozstań przy takiej zmianie trybu życia. Ale póki co u nas, odpukać, wszystko jest dobrze. Zdarzy nam się posprzeczać, ale nie na tyle, żeby się nie odzywać do siebie. Każdy ma swoje potrzeby, chce robić coś innego, czasem wymiana zdań czy różnica w podejściu do pewnych spraw wywołuje nieporozumienia czy sprzeczki. Ale jak mówiła moja babcia: nie jest sztuką się pokłócić, sztuką się jest się pogodzić.
- Jakie ćwiczenia fizyczne wykonuje pan w domu?
- Nie trzeba mieć siłowni. Ludzie stają się kreatywni w takiej sytuacji. Można tez świetnie się przy tym bawić, zaangażować do tego swoje pociechy. Ja staram się poćwiczyć przynajmniej godzinkę dziennie - pobiegać, wykonać ćwiczenia siłowe, rozciągające, wytrzymałościowe. W dzisiejszych czasach trzeba dbać o siebie, o zdrowie. Przekonujemy się, że zdrowie to podstawa.
- Tak niedyskretnie: przybyło panu coś na wadze?
- Nie, właśnie spadło. Półtora do dwóch kilogramów. Zapewne w wyniku ćwiczeń. Nie było to zamierzone, bo wagę wolałbym utrzymać, tylko stać się bardziej „fit”.
- Co by pan poradził ludziom odizolowanym od świata?
- Każdy inaczej reaguje na ograniczenia. Ale warto w zaciszu domowym przemyśleć priorytety życiowe. Jak zadbać o zdrowie, ale i to, jak chcemy przeżyć nasze życie. O tym nie myśli się do dwudziestego czy trzydziestego roku życia. Warto jednak przemyśleć, jak się przeżyło te lata i co jeszcze można zrobić i jak najlepiej wykorzystać przyszłość. Ja właśnie przy różnicy zdań z żoną mówię, że po co się kłócić o drobiazgi i zaprzątać sobie nimi umysł, skoro są tak poważne rzeczy na świecie, a ludzie mają naprawdę duże problemy. Warto przemyśleć, jak pokierować swoim dalszym życiem.
- A wtedy wymuszona sytuacja może wyjść na dobre...
- Dokładnie. Kiedy pracowałem z psychologiem Janem Blecharzem, myślałem, że psycholog przyjdzie i w stu procentach mnie uspokoi. Że zaraz prysną nerwy czy złe myśli, jakie miałem, gdy mi nie szło. A psycholog to nie czarodziej. On może nauczyć, jak negatywne myśli przemienić w pozytywne. Jak skoncentrować się na prawidłowym wykonaniu czegoś, a nie na tym, że wykonało się źle, bo wtedy będziesz to powielał. Warto myśleć o rzeczach pozytywnych.
- Co powie dyrektor PZN o kadrze skoczków w tym trudnym okresie?
- Ministerstwo sportu zakazało do końca maja zgrupowań zespołów objętych finansowaniem. Nie odbyły się więc zgrupowania zaplanowane po sezonie. Dlatego kadrowicze trenują indywidualnie, w domu. Każdy dostaje plan opracowany przez profesora Haralda Pernitscha. Mają komunikatory, przez które trenerzy mogą ich obserwować. Co do skakania na igelicie, to na ogół zaczynało się ono w drugiej połowie maja, więc tutaj nie ma na razie problemu.
- Proszę na koniec o nutę optymizmu…
- Zawsze jestem optymistą. Patrzę w przyszłość i mam nadzieję, że nie tylko lepsze jutro jest już niedaleko. W Austrii i Czechach pojawia się już więcej normalności i mniej ograniczeń. Ale przede wszystkim myślę, że wyjdziemy z tego mocniejsi. Jest takie powiedzenie, że to, co nas nie zabije, wzmocni nas. Będziemy więc i mocniejsi i bardziej doświadczeni w sprawach, nad którymi wcześniej nawet się nie zastanawialiśmy. I wyjdziemy obronną ręką. Życzę tego zwłaszcza tym wszystkim, którzy zwątpili, którzy myśleli, ze to już ostatni okres, że lepiej już nie będzie. Ja myślę, że zawsze może być lepiej i na pewno będzie lepiej.