Gdy wychodzi się z progu z prędkością przekraczającą 100 kilometrów na godzinę - nawet najmniejszy błąd może spowodować tragedię. Velikanka, od kilku lat nazywana już Letalnicą, wiele razy udowodniła, że nie wybacza pomyłek. Tande tuż po wyjściu z progu popełnił błąd, stracił kontrolę nad nartami i upadł na ziemię. Potem bezwładnie sunął przez 200 metrów po górze. Na miejscu potrzebna była reanimacja, do szpitala w Lublanie Norwega transportował helikopter. Podróż śmigłowca spod Letalnicy do stolicy Słowenii trwała 59 minut.
Kamil Stoch usłyszał KOSZMARNE wieści. Nie ma już żadnej nadziei, wszystko przesądzone
Mimo że wypadek wyglądał fatalnie, to u 27-latka stwierdzono "jedynie" pęknięcie obojczyka i przebite płuco. Mistrz świata w lotach z Oberstdorfu (2018 rok) został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, by wspomóc leczenie i regenerację. Podjęto już decyzje o następnych krokach. Wszystko rysuje się w jasnych barwach.
- Lekarze planowali stopniowe wybudzanie już w piątkowy wieczór, ale postanowili przesunąć ten proces na sobotni poranek - poinformował kierownik norweskiej reprezentacji Clas Brede Brathen. Przedstawiciel norweskiej drużyny wykluczył jakiekolwiek winy po stronie organizatorów lub dyrektora technicznego zawodów Borka Sedlaka. - Warunki były dość dobre i nie pomyśleliśmy, że Borek Sedlak popełnił błąd. Kombinezon i sprzęt Daniela również były w porządku. Jesteśmy w stanie zaryzykować stwierdzenie, że po prostu popełnił błąd przy wyjściu z progu.