Dawid Kubacki rok temu przez długi czas walczył o Kryształową Kulę, ale przedwcześnie musiał zakończyć sezon i nie stanął nawet na końcowym podium Pucharu Świata. Był na nim jedynie za sprawą kartonowej podobizny wniesionej przez Anze Laniska, za co Słoweniec odebrał tydzień temu w Planicy Złoty Krzyż Zasługi z rąk prezydenta Andrzeja Dudy. Ten miły gest nie zmienia jednak faktu, że miniony sezon w wykonaniu polskich skoczków - z wyjątkiem Aleksandra Zniszczoła - jest do zapomnienia. Tak słabych wyników dawno nie było, a jednym z rozczarowań była forma Kubackiego, który latem rywalizował z najlepszymi, tymczasem zimą całkowicie od nich odstawał. Od pierwszego konkursu w Ruce skakał poniżej oczekiwań i nie zdołał wejść na najwyższy poziom. Thomas Thurnbichler sugerował, że mogło to mieć związek z jego rodzinną sytuacją, jednak kilka dni po sezonie Kubacki zdecydowanie zaprzeczył tej ocenie.
- Nie zgadzam się z tą diagnozą. Ten temat był przewałkowany i trochę zbyt mocno rozwlekany. Gdyby to była przyczyna moich słabszych występów i tego, że nie mogłem się normalnie przygotować do sezonu, to tylko ja bym miał problemy, a nie cała kadra. Niemal nikt z reprezentacji nie skakał dobrze - przyznał wprost Kubacki w rozmowie z WP SportoweFakty. Zdaniem mistrza świata z Seefeld i brązowego medalisty olimpijskiego z Pekinu główną przyczyną słabego sezonu było przemęczenie.
- Było wiele przyczyn. Jedną z głównych były bardzo ciężkie treningi fizyczne. Nie dostawaliśmy wolnego, mimo próśb, że nie dawaliśmy rady, że chcemy trochę odpocząć. Już wyjeżdżając na pierwsze zawody, byliśmy zmęczeni. Do wyczerpania fizycznego doszło zmęczenie psychiczne wyjazdami tuż przed sezonem. Nie mieliśmy czasu dla siebie i rodziny - powiedział nowotarżanin.