Inauguracja PŚ w Wiśle zaplanowana została na 17 listopada (kwalifikacje). Polacy chcieli wykorzystać swój obiekt, by przygotować się jak najlepiej do zawodów. W związku z tym dziesięć dni wcześniej mieli rozpisane zgrupowanie w miejscowości Adama Małysza. Problem w tym, że w ostatnich dniach Polskę nawiedził orkan Grzegorz, który dał się we znaki również organizatorom. O naturalny śnieg będzie ciężko, więc gromadzono jego zapasy. Silny wiatr nieco rozwiał puch i teraz odpowiedzialni za organizację muszą mieć się na baczności.
- Nasza kadra zaplanowała sobie zgrupowanie w Wiśle na 7 listopada. Od kilku dni Adam Małysz, który reprezentuje kadrę, siedzi na mnie, mówiąc w cudzysłowie, i ciśnie, żebyśmy udostępnili skoczkom obiekt. Moje stanowisko jest jednoznaczne: musimy ten śnieg mieć na zawody, żeby one się odbyły. Jeśli na tydzień przed konkursami stwierdzimy, że nie ma zagrożenia deszczem, to wtedy rozłożymy śnieg i niech chłopcy dwa-trzy razy dziennie potrenują. Ale na razie twardo stoję na stanowisku, że trzeba czekać. To by była wielka kompromitacja, gdybyśmy nie przeprowadzili zawodów - powiedział Andrzej Wąsowicz, szef komitetu organizacyjnego zawodów w Wiśle w rozmowie z portalem sport.pl.
Polacy nie mieli planu awaryjnego, dlatego też nie wiadomo co zrobią, jeśli nie wejdą na obiekt w Wiśle. Wąsowicz zdradził, że jedna ze szwedzkich skoczni ma być otwarta niemal na pewno w przyszłym tygodniu i radzi odpowiedzialnemu za przygotowania skoczków Adamowi Małyszowi, by skorzystali ze skandynawskiego obiektu. Na razie jednak brak wiążących decyzji i można powiedzieć, że na ten moment biało-czerwoni królowie przestworzy nie mają gdzie przygotowywać się do zawodów.
Zobacz: Kolejna kontuzja gwiazdy skoków narciarskich. To koniec kariery?
Przeczytaj: Ciężka zima Stocha i reszty. Najtrudniejszy sezon w historii!
Sprawdź: Zaprezentowano nowe stroje polskich olimpijczyków. Tak będą wyglądać w Pjongczang [GALERIA]