Trzeba powiedzieć to głośno - ten konkurs nie powinien być kontynuowany w takich warunkach. Na skoczni wiało do kilku metrów na sekundę z boku tuż przy progu. Skoczkami podmuchy szarpały bezlitośnie, ale jury nie widziało żadnego powodu do przerwania konkursu. Nie stało się to też po dwóch groźnych upadkach.
Nagle zaczęło wiać jeszcze mocniej, ale zawodnicy dostawali zielone światło i łapali te podmuchy. Dzięki temu lecieli niebezpiecznie daleko. Stephan Leyhe miał przy tym wielkie problemy z lądowaniem. Niestety, nie utrzymał pionu i uderzył głową w zeskok. Na tyle mocno, że z jego nosa poleciała krew.
Kontynuacja historii też nie była kolorowa. Niemcowi musiały pomagać służby medyczne, ten nie był w stanie poruszać się sam w 100%. Mocno kulał, miał wielkie kłopoty z kolanem. Wciąż pod wielkim znakiem zapytania stoi jego występ w drugiej rundzie. Ta jednak po prostu nie powinna się odbyć!
Walter Hofer i Borek Sedlar w tym sezonie zdecydowanie za bardzo szafują zdrowiem skoczków. Skandaliczne warunki organizacji zawodów mistrzostw świata, skandaliczne warunki w wielu konkursach. To przeczy jakiejkolwiek zasadzie współrywalizacji, gdy jedni skaczą w warunkach znakomitych, a za chwilę na skoczni jest cisza.