"SE": - Nie żal panu, że wielkie sukcesy polskich skoczków odbywają się już bez pana udziału?
Heinz Kuttin: - Ależ nie! Macie teraz przecież mojego przyjaciela Stefana Horngachera. Wykonuje u was bardzo dobrą robotę. A wraz ze Stefanem wystartowaliśmy wówczas razem z juniorami, którzy dużo się w tamtym czasie nauczyli, a potem się rozwinęli. Myślę, że była to dobra praca. A tak w ogóle to droga, na którą weszła Polska, da jej pewną pozycję na długi czas.
- A jak ma się teraz drużyna austriacka?
- Jest dużo silniejsza niż poprzedniej zimy. Wykonaliśmy ciężką pracę i sądzę, że będą tego owoce w okresie zimowym. Latem organizowaliśmy obozy, w których uczestniczyło ponad 25 skoczków. Młodzi uczyli się od najlepszych. I widać tego efekty, zwłaszcza po Danielu Huberze i Clemensie Aignerze.
- Czy liderem będzie nadal Stefan Kraft?
- Może on, a może Gregor Schlierenzauer, który już wznowił trening po naderwaniu więzadeł w kolanie i za dwa tygodnie może startować. W czasie przygotowań czasem najlepszy był Stefan, czasem Gregor, a czasem Manuel Poppinger, który miał dwuletnią przerwę z powodu kontuzji.
- A zatem która z ekip jest faworytem sezonu?
- Na razie Polska. Ale w trakcie sezonu mogą do niej dojść: Niemcy, Norwegia i Austria.