- Wcale nie niepokoi mnie to. Równie dobrze takich miejsc mogłoby być więcej albo nie być żadnego. Nie oceniam skoków według lokat, tylko według motoryki i techniki. A te wskaźniki są dobre. I mogę śmiało zadeklarować, że nie ma "dołka" formy kadrowiczów - mówi Kruczek.
"Super Express": - A jednak zwycięstwa Stocha, Bieguna i Ziobry przyzwyczaiły kibiców do smakołyków...
Łukasz Kruczek: - Tak się poukładało, że na początku mieliśmy parę konkursów, gdzie wyniki ułożyły się powyżej oczekiwań. Ale nie da się konsumować samych rarytasów (śmiech). Dlatego później wyniki ułożyły się gorzej.
- Rywale nas nie wyprzedzili?
- W tym sezonie jest bardzo wielu zwycięzców indywidualnych, a wyniki całych ekip idą raz w górę, raz w dół i nie widać, by ktoś utrzymywał stabilnie najwyższy poziom przez cały czas. Przy tak ciasnej czołówce o konkretnej lokacie decyduje dyspozycja dnia, przypływ lub odpływ formy rywali oraz odrobina szczęścia powodująca, że wiatr podwieje pod narty.
- Na ile jest pan usatysfakcjonowany tym, do czego doszli podopieczni?
- Jestem bardzo zadowolony. To pierwszy sezon, w którym naprawdę wszystko się nam udaje. Nawet w konkursach, gdzie lokaty są niższe, wszyscy albo prawie wszyscy nasi reprezentanci zdobywają punkty Pucharu Świata.
- Czy konkursy w Wiśle i Zakopanem będą kwalifikacją do ekipy olimpijskiej?
- Tak, a wystawić możemy w igrzyskach pięciu zawodników. Trzy nazwiska są bardzo pewne. Proszę jednak o nie nie pytać. Z kolejnej czwórki wyłonimy pozostałe dwa.
- A wierzy pan, że Kamil Stoch będzie liderem Pucharu po tych konkursach?
- Wierzę, że pozostanie liderem do samego końca sezonu.