Nie żyje Mark Wells. Był jednym z bohaterów "cudu na lodzie"
Mark Wells to z pewnością postać, która może być inspirująca dla wielu zawodników. Amerykanin w wieku 20 lat został wzięty w drafcie przez Montreal Canadiens, ale nie zagrał w barwach tego klubu ani minuty. Jak się miało później okazać, nigdy nie zagrał nawet... w NHL, czyli najważniejszej lidze hokejowej w Ameryce Północnej, reprezentował za to kluby z NCAA, AHL, CHL i IHL. Okazuje się jednak, że nie przeszkodziło mu to w dostaniu się do reprezentacji USA i pojechaniu z nią na igrzyska olimpijskie.
Mark Wells nie był wielką gwiazdą reprezentacji USA – zagrał w niej 29 meczów, ale aż siedem z nich przypadło na igrzyska olimpijskie w Lake Placid w 1980 roku. Wells przyczynił się do zwycięstwa swojej drużyny w całym turnieju notując dwa trafienia i asystę. Dla reprezentacji Stanów Zjednoczonych był to niezwykle ważny sukces – drugie w historii (po pierwsze sięgnęli w 1960 roku) i jak do tej pory ostatnie złoto olimpijskie. Sukces ten został nawet... zekranizowany. Film „Cud w Lake Placid” (ang. Miracle) opowiada o drodze do sukcesu tamtej drużyny, której mecz finałowy przeciwko faworyzowanemu ZSRR został określony mianem „cudu na lodzie”.
Po zakończeniu kariery mierzył się z wielkimi problemami
Wells zakończył karierę krótko po wspomnianych igrzyskach, bo po sezonie 1981/82. Jego historia nie potoczyła się jednak szczęśliwie. Po zakończeniu kariery pracował m.in. jako menedżer restauracji, ale problemy z kręgosłupem sprawiły, że brakowało mu pieniędzy. W 2010 roku musiał sprzedać swój medal na aukcji, by sfinansować leczenie. Mark Wells zmarł w wieku 66 lat. – Smutny dzień dla naszej drużyny. Wczoraj zmarł Mark Well, numer 15. Wspaniały kolega, świetny zawodnik. Będzie nam go brakowało – pożegnał Wellsa Mike Eruzione, kapitan drużyny z igrzysk w 1980 roku.