Piotr Żyła jeszcze nigdy nie zaczął sezonu Pucharu Świata tak dobrze! Obecnie, po siedmiu konkursach, nasz skoczek plasuje się na pozycji wicelidera klasyfikacji generalnej prestiżowego cyklu. "Wiewiór" zgromadził na swoim koncie 445 punktów. Po ostatnim udanym weekendzie w Engelbergu sympatyczny zawodnik zmniejszył stratę do prowadzącego Ryoyu Kobayashiego. Japończyk ma dotąd 556 punktów. Żyła niespodziewanie wyprzedza także Kamila Stocha. Nominalny lider biało-czerwonej kadry plasuje się na trzeciej lokacie, mając 365 punktów. Mimo doskonałych wyników, skoczek z Wisły czeka na pierwsze tegoroczne zwycięstwo.
Piotr Żyła w tej kampanii pięciokrotnie lądował na podium zawodów Pucharu Świata. Trzy razy zajmował drugie lokaty, a dwukrotnie - trzecie. Na temat obecnej, wysokiej formy zawodnika wypowiedział się prezes PZN. - Przecież myśmy wszyscy próbowali dotrzeć do Piotrka, od Łukasza Kruczka, przez asystentów trenera, Jana Szturca, Piotrka Fijasa, Zbigniewa Klimowskiego, Grzegorza Sobczyka, po Adama Małysza i wszystko bez efektu. Pamiętam, że podczas igrzysk w Soczi ja sam z ciekawości zapytałem Piotrka, czemu tego nie zmieni, na co tylko się uśmiechał i w ogóle nie odpowiadał - powiedział Apoloniusz Tajner w rozmowie z portalem interia.pl, nawiązując do niebanalnych wypowiedzi Żyły z przeszłości.
Według Tajnera kluczem do przemiany była rozmowa ze Stefanem Horngacherem. Były trener polskich skoczków zasugerował, że to właśnie Austriak dał drugie sportowe życie Piotrowi Żyle. - Z kolei Horngacher od początku postawił konkretny warunek powołania Piotrka do kadry. Trener w pierwszej rozmowie powiedział mu tak: Piotrek, jeżeli chcesz być w tej kadrze, musisz to zmienić i teraz złożyć mi deklarację, bo z tym, co robisz, ja nie widzę cię w reprezentacji. Postawił Piotrkowi ultimatum i dał mu trzy minuty na odpowiedź. Piotrek odrzekł: dobrze, podporządkuję się. I w tym momencie zaczął zmieniać to wszystko, co przekładało się na jakość skoków. Sam znalazł potwierdzenie, że korekty w postaci technicznego uporządkowania skoku, od momentu ruszenia z belki do zatrzymania się na dole skoczni, były wskazane - podkreślił prezes PZN.