"Super Express": - Jak przyjął pan odsunięcie od reprezentacji?
Piotr Żyła: - Spodziewałem się tego. To było najlepsze, co mogło się stać. Sam nie widziałem sensu, żeby startować i błądzić we mgle. Nie wiedziałem, co się dzieje.
- Skąd ta kiepska forma?
- Nie mam zdania na ten temat, nie jestem trenerem (śmiech). Mam problemy, bo parę elementów mi się poprzestawiało. Choćby mało aktywna pozycja przy dojeździe do progu. I odbicie, przy którym ciągnąłem sylwetkę do przodu, aż odbicie wychodziło za bardzo "na palcach". Z tego nie dało się już nic robić. Zamiast "wejść" na narty, pozwalałem, żeby narta weszła na mnie...
- Kto jest winny?
- Wyłącznie ja. Niestety, więcej podejmowałem złych decyzji co do techniki. Straciłem czucie na rozbiegu, może z powodu stresu. Wkręciłem się też w zbyt wysokie oczekiwania...
Dominator Peter Prevc wygrał Turniej Czterech Skoczni. Polacy słabo w Bischofshofen
- ...a może jeszcze bardziej wkręcił się pan w rolę telewizyjnego celebryty?
- Nie jestem celebrytą. Tym, co mnie kręci, są tylko skoki. Jestem i będę skoczkiem, na zawodach, treningach, w trybie życia, sposobie odżywiania. Nie dałbym rady żyć bez tego. Ostatnio było gorzej, ale mam nadzieję, że będzie znowu lepiej. Tylko nie będę tego zapowiadał.
- Kibice niestety nie pamiętają już pana z sukcesów, tylko z barwnych wypowiedzi, śmiechu i reklam.
- To co, mam się powiesić? (śmiech) Takie jest życie. Lubię śmiać się i żartować. Tym bardziej że początek sezonu nie dał mi wiele radości. A ostatnią reklamę nakręciłem przed poprzednią zimą. Natomiast w grudniu pojawiłem się tylko w Radiu RMF i telewizji TVN.
- Nie ma to wpływu na pańską formę?
- Absolutnie nie. Mało tego: najwyższą formę miałem na początku sezonu 2013/2014, kiedy akurat miałem najwięcej wystąpień publicznych. One odciągnęły mnie od myślenia o skokach. Dzięki temu nie mogłem nic kombinować.
- Może przydałby się psycholog, żeby pan nie kombinował?
- Od roku pracuję z psychologiem. Dzięki temu jestem spokojniejszy. Ale praca ze mną nie jest łatwa. Słyszałem to nieraz. Także od bliskich.
- Czy sezon jest już stracony?
- Nie. Mam nadzieję, że będzie mi dana szansa, bo zostało jeszcze wiele startów, powinno być lepiej. Pomalutku do przodu. A radość skakania musi wrócić.
- Co powie pan złośliwcom twierdzącym, że się pan skończył jako skoczek?
- To są tacy? Do mnie taka opinia nie dotarła. Skończę się wtedy, gdy nie będę miał siły walczyć. A na razie mam siły i chęć do skakania. Nie czuję się stary.